tag:blogger.com,1999:blog-38271108041044230032024-03-06T02:02:19.629+01:00nothing stinks like a pile of unpublished writing.Maria Włodarskahttp://www.blogger.com/profile/17430104865609671377noreply@blogger.comBlogger23125tag:blogger.com,1999:blog-3827110804104423003.post-53005552949204399362016-04-13T19:19:00.000+02:002016-04-13T19:19:28.434+02:00Awaria - Aleš Čar #23Cześć!<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Dzisiaj znów mam dla was... literaturę słoweńską! Wiem, że wszyscy się cieszycie, ponieważ nigdy u mnie nie można przeczytać nic o słoweńskich książkach, a już tym bardziej o opowiadaniach, prawda? Żartuję oczywiście! Dziś znów szybki, krótki post. Również nie polecam tego zbioru opowiadań jakoś bardzo mocno, pewnie nigdy nie wpadnie wam w ręce i nie macie czego żałować. Ja bym się bez tych opowiadań obyła, ale cóż służba nie drużba. Czytać lektury trzeba. Co mogę powiedzieć? Jest to druga książka Cara wydana w Polsce i ostatnia w sumie. Może coś się kiedyś pojawi, ale nie sądzę, przyznam szczerze. Na lubimyczytać, mamy jeszcze dwie pozycje, ale są po słoweńsku, a nie sądzę, żeby tego bloga czytali ludzie, posiadający tą niezwykłą umiejętność. Ja, mimo że słoweński znam, za Cara brać się nie będę. Za dużo książek do czytania mam innych. O swoich planach opowiem na końcu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W Awarii opowiadania się znacznie dłuższe niż w Made in Slovenia, jest ich około dziesięciu jeśli się nie mylę, na dwustu stronach. Ale nie przejmujcie się, książka nie jest długa, ponieważ czcionka w niej, jest absurdalnie, absurdalnie duża. Co niestety utrudnia czytanie, nie pomaga. Mała ilość tekstu na stronie to wcale nie taki dobry pomysł. Awarię czytało mi się gorzej niż Made in Slovenia, mimo że objętość podobna, może dlatego, że Awaria była o wiele mniej zróżnicowana niż zbiór opowiadań, który czytałam ostatnim razem. Przyznam, że tutaj przede wszystkim mamy alkohol, narkotyki, seks i zdrady. I tak w prawie każdym opowiadaniu, nudy koszmarne. Poza tym, niektóre historie opowiedziane w Awarii gubią swój sens. Kwestia tłumaczenia, które jest fatalne i w ogóle nie dopasowane do standardów języka polskiego. Nie wiem, jak ja widzę słowo cool zapisane jako kul, to nóż mi się w kieszeni otwiera, żeby poderżnąć mi gardło. Ja rozumiem, że w Słowenii się zapisuje cool jako kul, ale w Polsce nie bardzo. I zęby bolą od patrzenia na takie potworki, których było tak całkiem sporo. Jeśli chodzi o błędy to był jeden, który pojawił się dwa razy - a moje oczy prawie krwawiły. Otóż, w książce użyte jest słowo: JADŁODALNIA nie JADŁODAJNIA. Słuchajcie, aż zwątpiłam. Myślałam, czy to przypadkiem nie jest jakaś występująca oboczność, no i sprawdziłam, okazało się, że nie. Nie wiem, co za korektor przepuścił takiego babola, ale no nie wiem, to poniżej wszelkiej krytyki, jak dla mnie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jak dla mnie te opowiadania są dość wtórne, nudne i na pewno mało odkrywcze, dodatkowo ostatnie jest tak kosmicznie obrzydliwe, że nie będę nawet przywoływać historii w nim zawartej, bo nie chcę nikomu zniszczyć dnia. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Poza tym, właśnie kończę Orhana Pamuka - Dziwna myśl w mej głowie i obiecuję obszerną recenzje wraz ze zdjęciami. Poza tym zapowiadam epickie starcie z Katarzyną Michalak, która wczoraj wpadła mi w ręce!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Buziaki!<br />
<br />
<b>9/20 w skali Marii</b><br />
<br />
<b style="font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;">Autor: </b><span style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;">Aleš Čar ||</span><b style="font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;"> Tytuł: </b><span style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;">Awaria|| </span><b style="font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;">Wydawnictwo: </b><span style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;">Stowarzyszenie Artystyczno - kulturalne Portert ||</span><b style="font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;"> Rok wydania:</b><span style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;"> 2006 || </span><b style="font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;">Liczba stron:</b><span style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;"> 253 || </span><b style="font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;">Kategoria:</b><span style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;"> literatura współczesna</span></div>
Maria Włodarskahttp://www.blogger.com/profile/17430104865609671377noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3827110804104423003.post-20485098086538023632016-04-07T17:36:00.003+02:002016-04-07T17:36:38.153+02:00Made in Slovenia - Aleš Čar #22Panie i panowie, witam na moim blogu!<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Dziś, stety i niestety, będę się poruszała w podobnych rejonach, co przy ostatnim poście. I nie, nie chodzi mi o komunizm, ale o literaturę słoweńską. Jestem w sumie ciekawa, czy kogokolwiek interesują te posty, ponieważ literatura słoweńska to tak niszowy temat, że podejrzewam, że wychodzę na super hipsterkę, poszukującą tak trudno dostępnych książek. Kochani, między bogiem</div>
a prawdą, chciałabym, żeby tak było. Niestety, powieści te czytam na studia i podejrzewam, że nie chciałoby mi się ich szukać, gdybym po prostu nie musiała. Ale do rzeczy.<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jak już wspomniałam nie raz i nie dwa. Książki słoweńskie są trudno dostępne, ale znalezienie zbioru opowiadań, o którym dziś napiszę, graniczy z cudem. Ja nie byłam w stanie odnaleźć książki nigdzie. Żadna biblioteka, do której chodzę nie miała tej pozycji w zbiorach, a w internecie nie dało się niczego kupić. Po prostu nie ma. Nakład musiał być maleńki i szybko się wyczerpał, zresztą po książce widać jest, że to raczej offowe i mało profesjonalne wydanie. Zdjęcia zbioru opowiadań nie zrobiłam, bo musiałam go oddać koledze, ale załączę obrazek z sieci. To wszystko sprawia, że moje polecenie tej pozycji lub jej odradzenie mija się z celem. Jestem prawie pewna, że ta książka nie wpadnie nikomu w ręce czy to przypadkiem czy też nie. Chyba że jakiś antykwariat, ale również słabo to widzę. Dlatego doszłam do wniosku, że nie będę się za nadto rozpisywać. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://www.czar-slowenii.pl/img/made_pl.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="http://www.czar-slowenii.pl/img/made_pl.jpg" /></a>Pozwólcie, że będę używać nazwisko Car bez ptaszka nad. Przełączanie się między klawiaturą słoweńską a polską (po drodze włącza mi się jeszcze amerykańska) jest dość męczące. W każdym razie, jak już wspomniałam wyżej, zbiór zawiera pięćdziesiąt krótkich opowiadań. Bardzo krótkich. Książka ma raptem 170 stron, więc dostajemy de facto miniaturki literackie. Pierwsze skojarzenie - Etgar Keret. Niestety, kulą w płot. Jakość opowiadań Cara ciężko porównać do Kereta, nie te klasy. Książkę czyta się bardzo szybko, jak dla mnie chwila moment. Czytałam podczas jednego popołudnia, przetykając sobie lekturę grą w Plants vs Zombie. Szło bezboleśnie. I chyba na tym mogłabym skończyć tę opinię, ale nie wypada. Dodam, że zauważalna jest u Cara pewna fiksacja. Temat pojawia się w paru opowiadaniach. Bohaterowie właściwie nigdy nie sprawdzają telefonów/tabletów/laptopów/komputerów swoich partnerów, ale wyjątkowo raz trafiają na sprzęt pozostawiony nikomu i bach! Okazuje się, że druga osoba ich zdradza. W ogóle dużo jest zdrad, trochę seksu. Jest jedno absurdalne opowiadania dotyczący kobiety, która pełniła funkcje publiczne. Spotkała ona jakiegoś Brytyjczyka, który za pokazanie piersi czy ostatecznie seks dostawała od niego po paręset Euro. To wszystko działo się na ulicy. Dodatkowo napiszę, że tekst zwieńczony był morałem: cieszyła się, że jednak się ogoliła. To dobrze świadczy o pewnej dozie absurdów u Cara, ale nie wiem czy to dobrze. Teksty tak naprawdę były mierne, wtórne i dość monotonne. Ot, taki średniak wśród zbiorów opowiadań.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px; text-align: justify;">
11/20 w skali Marii </div>
<div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px; text-align: justify;">
<b>Autor: </b>Aleš Čar ||<b> Tytuł: </b>Made in Slovenia|| <b>Wydawnictwo: </b>Biblioteka Balkan ||<b> Rok wydania:</b> 2008 || <b>Liczba stron:</b> 172 || <b>Kategoria:</b> literatura współczesna</div>
Maria Włodarskahttp://www.blogger.com/profile/17430104865609671377noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3827110804104423003.post-50709854041921623302016-04-03T11:04:00.000+02:002016-04-03T11:04:52.158+02:00Śmiech za drewnianą przegrodą - Jani Virk + tag ksiąkowy #21Witajcie!<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Trochę mnie nie było, ale wracam. Co prawda nie z przytupem, bo mam dla was trudno dostępną powieść słoweńską. Jak już pisałam parę postów niżej, powieść słoweńska w Polsce jest wydawana rzadko, zazwyczaj jeden tylko autor, inni pojawiają się w małych nakładach, maleńkich. Ciężko cokolwiek kupić, nowej powieści? Nie ma szans. Poza tym - nic ciekawego tak naprawdę się nie pojawia. Przeczytałam wiele słoweńskich książek, które trafiły na rynek Polski i jest zatrważająco źle. Nie licząc paru pozycji, wszystko to, co czytałam to literackie dno. (Nie dajcie się zwieść, Lubimy czytać powie wam, że książki ŽiŽka to literatura słoweńska, ale w żadnym razie ja bym jej tam nie zakwalifikowała). Do książek, które natomiast mogę polecić zalicza się pozycja - Śmiech za drewnianą przegrodą Janiego Virka. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pierwszy raz czytałam ją w październiku, teraz wzięłam do ręki drugi raz z powodu licencjatu i przyznam, że nawet jej powtórna lektura nie była zła. Spodziewałam się łez i wycieńczenia podczas czytania, ale nie. Co prawda, tym razem zauważyłam więcej mankamentów tej powieści, ale nadal mogę ją polecić. I nie tylko jeśli chodzi o literaturę słoweńską, ale ogólnie. Po mojej wcześniejszej wypowiedzi można było wywnioskować, że powieść Virka jest dobra tylko na tle innych książek słoweńskich, ale nie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Miejscem akcji książki jest - przede wszystkim - Lublana, czyli stolica Słowenii w latach pięćdziesiątych XX wieku. Czytamy historię chłopca, pisaną z perspektywy dorosłego o ciężkim życiu. I tak życie Pavla jest ciężkie z dwóch powodów - głównie dlatego, że jest półgłuchy (ludzie wokół sądzą jedynie, że jest głupi, krnąbrny, ot taki półgłówek), ale również z powodu systemu totalitarnego w którym żyje. Z perspektywy Polski często wydaje się, że titoistyczna wersja komunizmu w Jugosławii była bez porównania bardziej delikatna i mniej opresyjna niż w Polsce. Zacznijmy od tego, że podejście do tematu jest złe. To nie wyścigi, czyi komunizm był gorszy i kto najwięcej cierpiał, to nie wyścigi i nie konkurs. W żadnym wypadku. Titoizm przede wszystkim różni się do polskiej wersji komunizmu tym, że opierał się na jednej osobie. Chodzi oczywiście o Josipa Tita, który przez około 35 lat rządził tym krajem (żeby być dokładną napiszę, że przez ten cały czas nie był tylko prezydentem SFRJ, ale także premierem). Ten kult jednostki w powieści Virka jest widoczny. Wszędzie wiszą portery Tita, mówi się o nim, czyta i myśli. Nie pierwszych stronach gazet widać jak prezydent ściska ręce czarnym przywódcom krajów afrykańskich, bo tam również zazdroszczą tego pięknego socjalizmu. Działacze komunistyczni uważali go za boga! Na przykład psychopatyczna nauczycielka Pavla - Mara. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tutaj się na chwilę zatrzymam. Jak dla mnie Mara to ciekawa postać, może trochę sztampowa i na pewno zbudowana płasko, ale kiedy wsadzimy ją w odpowiedni kontekst, może zwrócić uwagę. Mara jest nauczycielką Pavla, działaczką komunistyczną, walczyła partyzantce. Teraz podjęła się nauczania małych pionierów w szkole podstawowej. Mara jest pierwszą nauczycielką Pavla. Na przykładzie towarzyszki Mary - jak dla mnie - widać mechanizm ze Zniewolonego dzieciństwa Alice Miller. Kobieta ma nad sobą człowieka, którego kocha ponad wszystko, utożsamia z bogiem (jest nim Tito) i przy okazji potrzebuje ofiary, kogoś słabego według niej, kogoś, kto nie podejmie obrony, bo a) jest w takiej sytuacji w jakiej jest (szkoła, a tym bardziej komunistyczna szkoła, to nie miejsce by się buntować, szczególnie jak się ma 7 lat) b) jest za słabe, żeby cokolwiek zrobić, c) jest osamotnione, nie ma nikogo, kto by się wstawił za chłopca, bo wszyscy są w podobnej sytuacji. Pavel nie wyrasta na człowieka, którego Mara zniszczyła (kobieta biła chłopca, kazała mu klęczeć w kącie, wyzywała go), ponieważ znajduje ujście swojej nienawiści. Przestaje chodzić do szkoły, wagaruje, jak i również żyje w świecie wyobraźni. Oderwanym od Mary, szkoły czy tego, że Pavel jest taki chudziutki, że czapka pioniera ledwo trzyma się na jego malutkiej główce.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Historia Mary miesza w sobie również dwa powody przez które życie Pavla okazało się tak ciężkie. Głuchota i ustrój. Przez 13 lat swojego życia Pavel wiedział, że nie słyszy dobrze, ale nie został nigdy zdiagnozowany. Z perspektywy współczesnego człowieka to coś niewyobrażalnego. Pavel już jako małe dziecko otrzymałby aparat słuchowy i żyłby jak wszystkie inne dzieci. Tutaj jego głuchota jest niezauważana, dopiero wujek, u którego mieszka Pavel wysyła go do zakładu dla głuchoniemych dzieci. Wspominam o tym krótkim epizodzie w życiu Pavla, ponieważ zakład, w którym chłopak mieszka to miejsce absolutnie przerażające. Straszne. Chłopcy śpią w jednej wielkiej sali, bez podziału na wiek. Pavel jest w pokoju z maluszkami, parolatkami. Dzieci codziennie moczą się do łóżek, a odpowiedzią sanitariuszy jest budzenie ich w nocy, a nie zastanawianie się dlaczego się tak dzieje. Okropne, zastanawiające. Nie jest tajemnicą, że komunizm spychał ludzi niepełnosprawnych na margines społeczeństwa, ale jak dla mnie ten fragment był naprawdę poruszający. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Trochę już o tej powieści opowiedziałam, ale chyba nie oddałam meritum do końca. Ważnym elementem książki, który średnio mi się podobał, ale to tylko moja własna opinia, jest ta dziwaczna fiksacja na temat kobiet. Może ta fiksacja nie jest wcale fiksacją i może chodzi tylko o to, że poczucie braku miłości pcha Pavla w długie, monotonne wyobrażanie sobie sutków, pośladków, miękkich jak chmura ud i tak dalej. Zdarzają się dość obszerne akapity, gdzie Pavel wyobraża sobie kobiety. Za dużo, za długo i zbyt często to robi. Książka jest krótka a tych fragmentów procentowo całkiem pokaźnie. Ok, jeszcze dodam - język jest w porządku, jak dla mnie czasem Virk idzie w banał. Nie jest to może wybitna powieść, ale przeczytać się da, wciągnąć też i potem o tej pozycji porozmyślać również! Polecam wam!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px; text-align: justify;">
14/20 w skali Marii </div>
<div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px; text-align: justify;">
<b>Autor: </b>Jani Virk ||<b> Tytuł: </b>Śmiech za drewnianą przegrodą|| <b>Wydawnictwo: </b>Czarne ||<b> Rok wydania:</b> 2007 || <b>Liczba stron:</b> 215 || <b>Kategoria:</b> literatura piękna</div>
<div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xtf1/v/t1.0-9/12439417_983600791717297_4807442942861197940_n.jpg?oh=73138c731c4a3914d563989d0ccbe491&oe=57938EC4" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="382" src="https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xtf1/v/t1.0-9/12439417_983600791717297_4807442942861197940_n.jpg?oh=73138c731c4a3914d563989d0ccbe491&oe=57938EC4" width="640" /></a></div>
<div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px; text-align: justify;">
A teraz jako dodatek do postu szybki tag! Został zorganizowany przez Darię adminkę Mini maratonów. Ale wszystkie pomagałyśmy. Jeżeli przypadkiem akurat masz ochotę na ten tag, zapraszam! A tym razem lecę, pędzę! Przyznam, że nie czytałam wcześniej kategorii, ale chyba sobie dam radę!</div>
<div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px; text-align: justify;">
1. <b>Ann Wars dla <a href="http://zatracona-w-innych-swiatach.blogspot.com/">Ola G</a>.</b>, czyli książka, podczas czytania której nie zauważyłeś, że dotarłeś do końca (bo była taka dobra). - Pamiętam, że kiedyś zatopiłam się w innych światach, a dokładnie w Turcji i przeczytałam "Zabójcę z miasta moreli" Witolda Szabłowskiego w parę godzin. Jest to fenomenalny zbiór esejów, reportaży. Pokazuje jak fascynującym i nieoczywistym miejscem jest współczesna Turcja!</div>
<div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px; text-align: justify;">
2. <b>Aoi Akuma dla <a href="http://medycy-nie-gesi.blogspot.com/">medyk</a>,</b> czyli ulubiona krwawa książka. - To jest całkiem trudne, ponieważ mało czytam krwawych książek, a w ostatnich latach prawie w ogóle, alee... ale... To na pewno nie będzie ulubiona książka, ale pamiętam, że bardzo mi się podobała "Lot bocianów" Jean-Christophe Grange'a. </div>
<div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px; text-align: justify;">
<b>3. bookworm dla <a href="http://coraciemnosci.blogspot.com/">Just yśka</a></b>, czyli ulubiony młodzieżowy wątek miłosny. - Jej, nie pamiętam, kiedy czytałam coś młodzieżowego, ale to musiało być dobrych parę lat temu. Z sentymentu powiem, że lubiła romans z książki Meg Cabot "Dziewczyna Ameryki", kto pamięta w ogóle tę powieść? Pamiętam, że nie mogłam się doczekać drugiej części!</div>
<div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px; text-align: justify;">
4. <b>Doomisia dla <a href="http://suomianne.blogspot.com/">Suomi</a>,</b> czyli bohaterka mająca wiele kreatywnych pomysłów. - Tutaj dam Stefcię Ćwiek z "Stefci Ćwiek w szponach życia" Dubavki Ugresic. </div>
<div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px; text-align: justify;">
5. <b>Jellyfish dla <a href="http://stronapierwsza.blogspot.com/">JustinaJ</a>,</b> czyli książka, która wciągnęła się od pierwszych stron (i nie mogłeś się od niej oderwać) - Tutaj chyba mogę umieścić kryminał Zygmunta Miłoszewskiego "Uwikłanie", który bardzo mi się podobał i przeczytałam go w jeden dzień. Nie potrafiłam się oderwać od czytnika. </div>
<div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px; text-align: justify;">
6. <b>Just yśka dla <a href="http://www.apteka-literacka.blogspot.com/">bookworm</a></b>, czyli ulubiona polska książka. - Wreszcie coś prostego. Moja ukochana książka, najukochańsza na świecie, czyli przepiękna powieść Stanisława Dygata "Pożegnania". Polecam nieskończenie.</div>
<div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Utopia, Palatino Linotype, Palatino, serif;"><span style="font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;">7. <b>JustinaJ dla <a href="http://parzydelka.blogspot.com/">Jellyfish</a>, </b>czyli książka, w której akcja toczy się spokojnie, ale ma też jedno lub kilka mocnych wydarzeń, które tobą wstrząsnęły. - No to może "Śmiech za drewnianą przegrodą" Janiego Virka i moment z zakładu dla głuchoniemych dzieci w Lublanie.</span></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Utopia, Palatino Linotype, Palatino, serif;"><span style="font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;"><br /></span></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Utopia, Palatino Linotype, Palatino, serif;"><span style="font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;">8. </span></span><span style="background-color: transparent; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;"><span style="font-family: Georgia, Utopia, Palatino Linotype, Palatino, serif;"><b>KittyAilla dla<a href="http://nieuleczalnyksiazkoholizm.blogspot.com/"> Ola K</a></b>., czyli bohaterka z uzależnieniem. - Nie jest to, co prawda moja ulubiona książka, nawet jakoś bardzo mi się nie podobała, ale mówi o często zapomnianym problemie, a mianowicie - kobieta też może być alkoholikiem, czyli "Nocne zwierzęta" Pauliny Pustkowiak</span></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
<span style="background-color: transparent; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;"><span style="font-family: Georgia, Utopia, Palatino Linotype, Palatino, serif;"><br /></span></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
<span style="background-color: transparent; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;"><span style="font-family: Georgia, Utopia, Palatino Linotype, Palatino, serif;">9.<b>M</b></span></span><span style="background-color: transparent; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;"><span style="font-family: Georgia, Utopia, Palatino Linotype, Palatino, serif;"><b>aria Włodarska dla <a href="http://czytanie-chwile-rozkoszy.blogspot.com/">Patrycja 'Pyciaaa'</a></b>, czyli powieść, którą przeczytałeś w jeden dzień. - Dużo jest takich książek, ale z czystym sercem mogę polecić "Tęskniąc z Kissingerem" Etgara Kereta, absolutnie fenomenalny i wciągający zbiór krótkich opowiadać. Niezwykła pozycja, uwielbiam Kereta!</span></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
<br />10. <b>medyk dla<a href="http://bo-kocham-czytac.blogspot.com/"> Aoi Akuma</a>,</b> czyli modna książka, na którą musiałeś trochę poczekać, zanim ją przeczytałeś - A tutaj umieszczę "Baśniobór" Brandona Mulla. Słyszałam o tej książce wiele razy, zanim po nią sięgnęłam, bardzo popularna. I przyznam, że mi się spodobała również!</div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
11.<b> Meredith dla <a href="http://wiktoriaczytarazemzwami.blogspot.com/">WiktoriaCzytaRazemZWami</a>,</b> czyli bohater, który ma swoją bratnią duszę. - Tę kategorię potraktuję trochę na opak i zaproponuję "Kwietniową czarownicę" Majgull Axselsson. Przeczytajcie i dowiecie się o, co mi chodzi. </div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
12. <b>Ola G. dla <a href="http://namalowac-swiat-slowami.blogspot.com/">Ann Wars</a>,</b> czyli książka, w której zachwycił cię świat/miejsce, gdzie dzieje się akcja - Dwa słowa: HARRY POTTER</div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
13. <b>Ola K. dla <a href="http://biblioteczkaciekawychksiazek.blogspot.com/">KittyAilla</a></b>, czyli książka, w której nie występuje wątek miłosny. - "Los utracony" Imre Kertesza. Absolutnie przepiękna i bolesna książka dotycząca Holocaustu, obozów koncentracyjnych, ale również tym, co to znaczy być człowiekiem, kiedy człowieczeństwo umarło. </div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
14.<b>Oxuria dla <a href="http://citeofbooks.blogspot.com/">Paulina Balcerzak</a></b>, czyli książka, w której występuje więcej niż dwóch głównych bohaterów - "Balladyny i romanse" Ignacego Karpowicza. Trudno nawet nazwać wszystkich bohaterów książki głównymi, ale chyba trzeba by było, bo w tej powieści każda postać jest tak samo ważna.</div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
15. <b>Patrycja 'Pyciaaa' dla Maria Włodarska,</b> czyli ciekawa książka z gatunku, za którym nie przepadasz. - Zdecydowanie fantastyka to nie jest para moich kaloszy, a Gra o tron, jak i cała saga Martina bardzo mi się podobały. </div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
16<b>. Paulina Balcerzak dla <a href="http://oxu-czytanie.blogspot.com/">Oxuria</a>,</b> czyli książka z najładniejszą okładką. - Jedną z najładniejszych, najciekawszych okładek jak dla mnie jest okładka książki Filipa Spingera "13 pięter"</div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
17.<b> Suomi dla<a href="http://czytelniadominiki.blogspot.com/"> Doomisia</a></b>, czyli książka w wiosennym klimacie - Tutaj chyba warto wpisać "Świnię w Prowansji" Georgeanne Brennan. Jak dla mnie lekka książka wiosenna, fanom kuchni na pewno się spodoba. </div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
18.<b> WiktoriaCzytaRazemZWami dla <a href="http://strefa-czytania-obowiazuje-wszedzie.blogspot.com/">Meredith</a>,</b> czyli książka z idealnym miejscem akcji - drugi raz dwa słowa: HARRY POTTER.</div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
Uf, trochę mnie to pracy kosztowało, ale skończone! Jupi! Chciałabym przy okazji zaprosić na mojego <a href="https://www.facebook.com/wskalimarii/?ref=bookmarks">fanpeja</a>, którego od jakiegoś czas ogarniam, niestety bez skutecznie. Jeśli macie ochotę polajkować mnie, zapraszam. A jak nie - to do zobaczenia z następną książką!</div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
<br /></div>
Maria Włodarskahttp://www.blogger.com/profile/17430104865609671377noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-3827110804104423003.post-42597633806344934022016-03-21T19:29:00.001+01:002016-03-21T19:29:47.548+01:00Dom tęsknot - Piotr Adamczyk #20<div style="text-align: left;">
</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgm5JcmdyMyl0aRmRz9So8kQIoRBpYLXVMlfSUZeVgCDuugnHoRMxKVE9WQrPb6yu2CHFpqmQiA7XF39hfT7qiu0-M6sdS_-xr9ZIrmsqjP9_avOav1sGWyjOfPgri19FfMhm0j4dULhjU/s1600/DSC_0302.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgm5JcmdyMyl0aRmRz9So8kQIoRBpYLXVMlfSUZeVgCDuugnHoRMxKVE9WQrPb6yu2CHFpqmQiA7XF39hfT7qiu0-M6sdS_-xr9ZIrmsqjP9_avOav1sGWyjOfPgri19FfMhm0j4dULhjU/s640/DSC_0302.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pierwsza okładka</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Hej, wszyscy!<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Długo mnie nie było, bo i jakoś czas przyśpieszył nagle. Przy okazji znów złapałam choróbsko. Pech, goni pech, biedna! Dziś przychodzę z książką, którą przeczytałam już jakiś czas temu. Ale ostatnio sięgnęłam po nią drugi raz. Powód był niezwykle prozaiczny i przy okazji ciągle obecny na blogu - czyli licencjat. Tym razem jednak nie wybrałam żadnej ciężkiej książki, tylko ciepłą, rodzinną i magiczną powieść, którą już na wstępie mogę wszystkim polecić. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Chodzi mi o "Dom tęsknot" Piotra Adamczyka (nie, to nie ten aktor, to pisarz, wiem, skojarzenia niezbyt miłe). Z tego co wiem, to jest to druga książka autora - pierwsza to "Pożegnanie mieszka w szafie". Nie czytałam, nie wiem. Jeśli chodzi o jakieś nowe rzeczy to też niestety nie jestem w stanie nic a nic napisać, ponieważ nie odnalazłam żadnej informacji czy coś nowego się tworzy. Szkoda, bo po "Domu tęsknot" mam ochotę na coś świeżego. Do rzeczy jednak, moi państwo. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zacznijmy od tego, że ta książka - a przynajmniej moje wydanie - ma dwa dość duże minusy, co niestety</div>
<div style="text-align: justify;">
może mieć negatywny wpływ na zakup książki, bo na pewno nie na odbiór. Chodzi mi o tytuł, jak i o okładkę. Dodruk, który ukazał się niedawno prezentuje się lepiej niż pierwsza wersja, ale ja książkę kupowałam jakoś po premierze. Jak dla mnie, Dom tęsknot brzmi całkiem harlekinowo, lekko a'la Katarzyna Michalak, trochę banalnie i z lekka kiczowato. Ot, jak dość naiwna powiastka o miłości. Oczywiście, tytuł jest adekwatny do treści powieści, co nie zmienia faktu, że budzi pewne niefortunne skojarzenia. Drugim faux pas jest okładka. (Z boku umieszczę wam dodruk, co byście wiedzieli, jak teraz powieść się prezentuje, jak dla mnie to jeszcze nie to, ale jesteśmy trochę bliżej). Dostajemy czerwono-czarne tło, plus tytuł napisany kursywą, do tego drzwi do książki nad nimi dym. Absolutnie poza moją wrażliwością, również harlekinowo. Niestety, bo ta powieść jest na tyle dobra, że zasługuje na lepsze wydanie. Bo to może odrzucać. Na szczęście w internecie możemy przeczytać opis, który już lepiej oddaje nam fabułę, chociaż nie jest w stanie oddać tego ciepła, które z powieści bije. </div>
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://ecsmedia.pl/c/dom-tesknot-b-iext32456295.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://ecsmedia.pl/c/dom-tesknot-b-iext32456295.jpg" height="400" width="265" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Okładka dodruku</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
W sumie to dość ciekawe, że wydania opatrzone są różnymi opisami na LC. Ciekawe, który jest bardziej adekwatny. Przytoczę najpierw dodruk, bo jak dla mnie trochę kulą w płot: „<i>Dom tęsknot” to nietypowa saga, w której rzeczywistość powojennego Wrocławia miesza się z historią II Wojny a mieszkańców przedwojennej kamienicy budzą koszmary śnione przez jej poprzednich, niemieckich lokatorów. Jej narratorem jest potomek polsko-niemieckiej rodziny (ojciec jest polskim repatriantem, matka Niemką, która postanowiła pozostać we Wrocławiu) a opowieść o jego dojrzewaniu i pierwszej, wielkiej miłości nanizana jest na historię miasta, nie bez powodu określanego przez Normana Daviesa mikrokosmosem Środkowej Europy. </i>Bo jeżeli faktycznie jest to do pewnego stopnia saga, to niestety powieść z tym opisem brzmi bardzo topornie. Mamy koszmary powojenne, słowo potomek, słowo nanizana. I jeszcze wpletli tutaj tego Daviesa. Ten opis nie oddaje ciepła tej powieści, tego jak bardzo poruszająca jest, zabawna, urocza. Dobra, też. Że porusza i wzrusza, a potem rozśmiesza do łez. To historia - miłości Piotrka i Laury, to oczywiste, ale też wielu ciekawych i wyjątkowych ludzi. Jest bogata w charaktery, nieoczywista i rozbrajająco szczera. Człowiek czuje się częścią kamienicy i w sumie lubi każdego bohatera, bo w oparach absurdu, zagadki i niesamowitości każdy ma w sobie coś wyjątkowego. Ale jak dla mnie jest to również powieść naznaczona przemijaniem, jak dla mnie aż boleśnie smutna pod koniec. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie chcę pisać zbyt wiele o fabule, bo mam przeczucie, że nie opisałabym jej dobrze, ale Dom tęsknot, to historia o Piotrka. Ale nie jego samego. To historia jego dzieciństwa, opowiedzenia z perspektywy dziecka baśń o kamienicy i jej mieszkańcach, o zagadce Niemców, którzy już opuścili Wrocław, ale gdzieś tam ciągle są, chociażby w słoiku po sago. To też opowieść o wspomnieniach i tożsamości. Bardzo poruszająca książka trochę na granicy magii i rzeczywistości.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
17/20 w skali Marii </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Autor: </b>Piotr Adamczyk ||<b> Tytuł: </b>Dom tęsknot || <b>Wydawnictwo: </b>Agora ||<b> Rok wydania:</b> 2014 || <b>Liczba stron:</b> 510 || <b>Kategoria:</b> literatura piękna</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dodatkowo w mojej biblioteczce pojawiły się nowości, a dość rzadko ostatnimi czasy coś przybywa. Za dużo wydatków i zaległych lektur mam, żeby coś kupować, ale są to prezenty. Mam nadzieję, że najbliższym czasie przeczytam obie, znacie, polecacie?</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_G5R8DzlAbShcWGK6zn_Z620pSSQztdkmrFyW9Av3fMeyreCe9VwE5ppDT2jCStsT7B3O36FXYYpgR5QqSbw0HuL99d3dVRjCy1Jf21fa0rjpIz1VNIXtaADhKIV5UAeSv65r7n_BU_s/s1600/DSC_0303.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_G5R8DzlAbShcWGK6zn_Z620pSSQztdkmrFyW9Av3fMeyreCe9VwE5ppDT2jCStsT7B3O36FXYYpgR5QqSbw0HuL99d3dVRjCy1Jf21fa0rjpIz1VNIXtaADhKIV5UAeSv65r7n_BU_s/s640/DSC_0303.JPG" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Maria Włodarskahttp://www.blogger.com/profile/17430104865609671377noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3827110804104423003.post-57368516699228798712016-03-12T14:54:00.000+01:002016-03-12T14:54:41.699+01:00Nałkowska i jej mężczyźni - Iwona Kienzler - #19<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_X3rIu1JiZQWTWeeVZvhif7CIWJYpb2-jP6a2p1B5lre9JuF_HF50iFgZXJiXvqGkgkb_LhuuZpn3Gcx1XztRhqJL7ls3zFUB_0r5LNX1AuDb-s18C4cHianpwOaJ0TOvRto-52RGqfE/s1600/DSC_0298.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_X3rIu1JiZQWTWeeVZvhif7CIWJYpb2-jP6a2p1B5lre9JuF_HF50iFgZXJiXvqGkgkb_LhuuZpn3Gcx1XztRhqJL7ls3zFUB_0r5LNX1AuDb-s18C4cHianpwOaJ0TOvRto-52RGqfE/s640/DSC_0298.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Hej, wszystkim! Cześć!<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Dziś, przy okazji mojej ostatniej lektury, chciałabym wam przybliżyć pewną postać - raczej dobrze znaną w kręgach licealnych za sprawą pewnej powieści i zbioru opowiadań. Trzymanie w napięciu na pewno mi się nie uda, ponieważ jej nazwisko i twarz widzicie na zdjęciu powyżej. Zofia Nałkowska miała to szczęście - czyli właściwie ogromnego pecha - znaleźć się na liście lektur. Kojarzona jest ze szkołą, nauką i nudziarstwem. No cóż można poradzić, że licealista czytać książek z kanonu nie chce z zasady. Na szczęście, ja jestem już stara baba (dziś urodziny, jej!) i moje podejście do lektur jest już tak dalekie do podejścia uczniów, że podejrzewam, że zostałabym spalona na stosie. Na szczęście, moje przede wszystkim, w liceach nie bywam i nie zamierzam zacząć. Ja czytałam zarówno Granicę (podobała mi się, nawet bardzo) i Medaliony, do których mam stosunek jak sama Nałkowska. (W książce możecie o tym przeczytać, nie będę zabierała zabawy). </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Książka Kienzler mówi tylko o życiu prywatnym Zofii Nałkowskiej, autorka sama to zastrzega. Siłą rzeczy jednak, pisarz bez swoich tekstów za bardzo nie funkcjonuje, więc na łamach lektury przeczytamy o sukcesie Domu kobiet, trudnościach z pisaniem Granicy, opiniach krytyków i stosunków Nałkowskiej do swoich tekstów. Nie bójcie się, kochani, Kienzler nie poszła w tanią sensację i dostajemy wyważoną książkę, o życiu prywatnym bardzo interesującej kobiety. Zdecydowana większość książki skupia się na jej życiu przedwojennym (mam na myśli Międzywojnie i trochę wcześniej). O życiu wojennym i okresie komunizmu jest stosunkowo niewiele, ale w moim odczuciu - ciągle rzetelnie. Kienzler przeczytała dzienniki Nałkowskiej, odnosiła się do innych biografów, wypowiedzi różnych ludzi. Praca reporterska wykonana bardzo dobrze, może nie klasa Magdaleny Grzebałkowskiej, ale przyzwoicie i obiektywnie. Poza tym - Iwona Kienzler to też nie pierwsza lepsza pisarka, to autorka wielu ciekawych pozycji o kobietach, przede wszystkim historycznych. W moim odczuciu - historycznego laika - dobrze opisała tło wydarzeń, to bardzo potrzebne, bo nikt nie żyje poza swoimi czasami. Umieszczenie Nałkowskiej w historii okazało się trafione i jak dla mnie rozwijające. Wracając do samej Iwony Kienzler - bo pewnie sama sięgnę po inne tytuły - to napisała ona parę tomów do serii Dwudziestolecie Międzywojenne (kiedyś nawet chciałam zacząć kupować tę serię, ale jest tam z 50 tomów, nie mam ani tyle miejsca, ani pieniędzy, chociaż kosmicznie jestem ciekawa), parę o II wojnie światowej, parę z serii Kroniki PRLu (to mnie interesuje też!) poza tym napisała książkę o romansach Bodo (widziałam ostatnio w Biedronce, ale chyba sięgnę po Bodo w wersji Kopra), Ignacym Paderewskim (w kontekście kobiet), o Marii Konopnickiej, o Poniatowskim. Jak się okazało, jedną jej książkę mam kupioną - kiedyś, z rok temu kupiłam w Biedronce "Kobiety w życiu Marszałka Piłsudskiego", nie przeczytałam, przyznaję, kiedyś sięgnę. Iwona Kienzler ma na koncie prawie 100 pozycji, bardzo imponujące!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://culture.pl/sites/default/files/styles/gallery_embed_thumb/public/images/imported/literatura/galerie%20foto/gl%20nalkowska%20zofia/galeria/nalkowska%206_6689775.jpg?itok=CaLfYCf2" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://culture.pl/sites/default/files/styles/gallery_embed_thumb/public/images/imported/literatura/galerie%20foto/gl%20nalkowska%20zofia/galeria/nalkowska%206_6689775.jpg?itok=CaLfYCf2" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zofia Nałkowska</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli chodzi o samą Nałkowską. To przyznam, że zdania o niej za bardzo nie miałam, ponieważ jak większość z nas, spotkałam się z nią przy okazji szkoły, więc nie widziałam sensu poznawania jej życiorysu bliżej. Ale jakoś ostatnimi czasy coś za często na Zochę trafiałam, aż w końcu ustawiłam się w kolejce do "Nałkowskiej i jej mężczyzn" i przeczytałam. Jeżeli - dość często - trafiacie na takie opinie, że Nałkowska była "erotomanką", która lubiła rozkochiwać w sobie młodszych mężczyzn, to ta książka obala ten mit. Nie, nie mówi, że Nałkowska była układna, grzeczna i z mężczyznami romansów nie miała. Po prostu, te niektóre opinie wydają się rozdmuchane. W moim odczuciu, przynajmniej. Nałkowska jawi się nam jako postępowa kobieta, która jest inteligentna, zaradna i po prostu wyzwolona. Tajemnicą nie jest, że pisarka postulowała o wolność seksualną kobiet, która do dziś jest średnia, ze względu na społeczne uwarunkowania. W każdym razie - wszystkie jej najważniejsze związki są opisane, wszyscy mężowie, kochankowie (ci co ważniejsi). Jak się czyta o Nałkowskiej w związku to jednak pisarka wydaje się o wiele bardziej płochliwa, uległa, niżby mogło wynikać z postawy społecznej, najwidoczniej nie łączy się to aż tak bardzo - jakby mogło się wydawać. Mamy opisany "romans" z Karolem Szymanowskim. Romans wzięłam w nawias, bo jak prawie każdy, kto się Szymanowskim trochę interesował, wiem, że kompozytor był gejem. Romans można chyba nazwać platonicznym, a sama Nałkowska nie zorientowała się, że Szymanowski był homoseksualny. Później spotkała ją podobna sytuacja. Pecha miała kobieta, zakochać się w dwóch gejach!</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://www.newstatesman.com/sites/default/files/styles/nodeimage/public/blogs_2015/04/2015_18_bruno_schulz.jpg?itok=yFnOQUUK" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://www.newstatesman.com/sites/default/files/styles/nodeimage/public/blogs_2015/04/2015_18_bruno_schulz.jpg?itok=yFnOQUUK" height="400" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bruno Schulz - autoportret</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W książce mamy też fragment dotyczący Schulza. I w moim odczuciu, trzeba pisarkę pochwalić i dziękować jej na kolanach, ponieważ to właśnie ona pomogła mu w wydaniu Sklepów cynamonowych, kto wie - czy bez jej pomocy i protektoratu (do 1933 roku pisarka wydała 12 powieści i fenomenalny dramat "Dom kobiet", ale o tym trochę niżej) Schulz trafiłby w nasze ręce. Jak większość odbiorców sztuki Schulza (a przynajmniej mam taką nadzieję!) jestem pod jej ogromnym wrażeniem i uwielbiam oba tomy opowiadań. Jeżeli relację Schulza i Nałkowskiej w ogóle można nazwać romansem, to był to bardzo krótki epizod. Mam jednak poczucie, że oboje mieli do siebie zachowaną sympatię.Tym bardziej, że w czasie wojny pisarka brała udział w nieudanej akcji, która miała uratować Schulza. Kiedy łącznik dotarł do Drohobycza, artysta już nie żył, został zastrzelony niedaleko swojego domu. Jego ciało przez cały dzień leżało na ulicy, ponieważ nie pozwalano go zabrać. Prawdopodobnie został pochowany w zbiorowej mogile. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://www.ikmag.pl/miesiecznik/kobiety_niezapomniane/npics/os1.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://www.ikmag.pl/miesiecznik/kobiety_niezapomniane/npics/os1.jpg" height="320" width="232" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">grafika - Maria Komornicka/Piotr Wałst</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Chcę wspomnieć jeszcze o jednym rozdziale, zanim skończę tego długaśnego jak na mnie posta. Przy okazji Nałkowskiej pojawia się historia pewnej zaskakującej postaci - chodzi mi o moją imienniczkę Marię Komornicką. Przyznam, że dopóki o niej nie przeczytałam u Kienzler to nie znałam tej pisarki. Nigdy mi się jej nazwisko nie obiło o uszy. A szkoda, bo lubię czytać o tak fascynujących ludziach! Maria Komornicka była jedną z ciekawszych poetek Młodej Polski, która w wieku 31 lat spaliła wszystkie swoje sukienki i zaczęła nosić męskie ubrania. Kazała się nazywać Piotr Wałst. Nawet wyrwała sobie wszystkie zęby, żeby mieć mniej damską twarz. Nie będę się tutaj za bardzo rozpisywać, ponieważ sądzę, że inni zrobili to lepiej i odsyłam was do artykułu Agnieszki Krawczyk ze strony Imperium Kobiet <a href="http://www.ikmag.pl/miesiecznik/kobiety_niezapomniane/maria_komornicka_mezczyzna_uwieziony_w_kobiecym_ciele.html"><<klik>></a> Tam dowiecie się więcej o artystce. A ja tymczasem wracam do Zofii Nałkowskiej, bo jest jeszcze jedna rzecz o której chciałabym wspomnieć. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Chodzi mi o dramat, który napisała Zofia Nałkowska w latach trzydziestych (pierwszy, który stworzyła, jeden z trzech). Chodzi mi o "Dom kobiet". A piszę o nim, ponieważ w poniedziałek, 7 marca, odbyła się jego premiera teatru telewizji TVP. I jest to naprawdę fenomenalna interpretacja, niezbyt długa, brawurowo zagrana i niezwykle poruszająca. Na teatrze się nie znam, ale bardzo mi się podobała ta wersja. Była uwspółcześniona, ale bardzo wyważona (znów używam tego słowa, ale co poradzę, że idealnie oddaje, to co chcę napisać). Jest to naprawdę dobra rzecz. Oglądanie tego spektaklu sprawiło mi niezwykłą przyjemność i chętnie obejrzałabym też inne wersje tej sztuki. Z książki Kienzler też wiem, że dramat został bardzo dobrze przyjęty w całej Europie (w szczególności na Bałkanach i w Czechach) i był wielokrotnie wystawiany. Chciałabym zobaczyć "Dom kobiet" na deskach łódzkiego teatru, ponieważ ta sztuka daje niezwykłą okazję do wykazania się aktorkom. Niestety, tej sztuki jeszcze nie ma na VOD, liczę na to że będzie. Dam wam znać, bo sama chętnie obejrzę jeszcze raz. Jeżeli jednak macie ochotę na dobry spektakl w ramach Teatru Telewizji to z całego serca polecam Moralność pani Dulskiej z Magdaleną Cielecką Gabrieli Zapolskiej. Fenomenalna sprawa!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Chciałabym przy okazji zaprosić was na mojego fejsbuka, mało się tam dzieje, póki co. Ale obiecuję poprawę. Idźcie, lajkujcie albo nie lajkujcie, jeśli nie macie ochoty. Zamieszczam tam jednak informację o tym, że pojawił się post, więc nie ominiecie żadnego ważnego info! Obiecuję też, że będę pisała o ciekawych rzeczach, które będą w telewizji, więc <a href="https://www.facebook.com/wskalimarii/"><<klik>> </a>.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pozdrawiam i do napisania!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>15/20 w skali Marii </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Autor: </b>Iwona Kienzler || <b>Tytuł:</b> Nałkowska i jej mężczyźni || <b>Wydawnictwo: </b>Bellona || <b>Rok wydania: </b>2015 || <b>Liczba stron:</b> 340 || <b>Kategoria:</b> biografia</div>
Maria Włodarskahttp://www.blogger.com/profile/17430104865609671377noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3827110804104423003.post-64895489181925027992016-03-07T18:52:00.003+01:002016-03-07T18:53:26.696+01:00Amerykańscy bogowie - Neil Gaiman #18Cześć kochani!<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Jak tam u was mija czytelniczy tydzień? U mnie całkiem nieźle, dziś skończyłam "Nałkowską", o której wpis się stworzy pewnie jakoś pod koniec tygodnia. W czwartek najprawdopodobniej, ponieważ w ten weekend mam urodziny i mogę nie mieć czasu na skrobnięcie czegoś w sobotę! Poza tym czyta się "Dom tęsknot" i słucha "Pochłaniacz". Możecie wiedzieć lub nie, ale ja audiobooki bardzo lubię. Zaliczam je do przeczytanych książek i tak dalej. Słucham je często w pracy, w drodze do pracy, jak piekę, gotuję, smażę, koloruję. Krótko mówiąc, kiedy zajęte mam ręce i pustą głowę, to sobie czegoś tam słucham. Nie, nie mam problemu ze skupieniem się na audiobooku. I tak, fabuła mi nie ucieka. Czasem zapominam imion, ale i tak mi powracają, więc nie jest źle.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Amerykańskich bogów skończyłam już całkiem dawno temu, ale jakoś nie mogłam się zmobilizować, żeby coś o tej książce napisać. Raczej nie dlatego, że mi się nie podobało, tylko jakoś tak po prostu. Do opisywania papierowych książek mam więcej motywacji, może tak. No, miałam też sporą przerwę w słuchaniu, ponieważ moje słuchawki stały się kaput, a nie miałam na za bardzo funduszy na zakup nowych. Na szczęście rodzice mnie poratowali. Co nie zmienia faktu, że moich ukochanych starych nie mogę odżałować, bo miałam je ponad rok i bardzo je lubiłam, były idealne. Te nowe nie są tak fajne, niestety. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Książkę słuchałam w interpretacji trochę innej, ponieważ nie "profesjonalnej". W takim sensie, że nie możemy sobie iść i kupić tego audiobooka, ponieważ czytaniem zajmuje się niesamowity Mako z bloga <a href="http://poczytajmimako.blogspot.com/">poczytaj mi mako</a> i nawet nie jestem w stanie opisać mojego zachwytu i uznania do jego ciężkiej pracy, ponieważ a) książka przeczytana jest świetnie b) powieści są genialnie zmiksowane, dodane są odpowiednie odgłosy, muzyka, efekty dźwiękowe odpowiednie do danej chwili c) ten głos. No słuchajcie, nie pozostaje mi nic innego jak Mako polecić bardzo bardzo bardzo gorąco, ponieważ odwala kawał dobrej roboty, jest fenomenalny i naprawdę! Wchodźcie na jego bloga i klikajcie! Czekam na wasze opinie!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://www.thetvcollective.org/wp-content/uploads/2014/07/ricky-whittle.jpeg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://www.thetvcollective.org/wp-content/uploads/2014/07/ricky-whittle.jpeg" height="320" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ricky Whittle - Cień</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Teraz parę słów na temat samej książki, po którą sięgnęłam przede wszystkim dlatego, że parę albo nawet paręnaście razy, mi się gdzieś tam przewinęła. Tu zobaczyłam okładkę, tu opinię. Poza tym byłam całkiem zainteresowana, o co chodzi z tymi całymi amerykańskimi bogami. Nie chcę zdradzać zbyt wiele fabuły, co by nie niszczyć nikomu przyjemności, ale nie dostajemy od Gaimana zwykłej, płaskiej powieści fantasy. Mimo że ta warstwa pierwsza, fabularna jest niezwykle ciekawa, to jednak to, co kryje się pod powierzchnią może być nawet ciekawsze. W skrócie mówiąc - książka opowiada o losie bogów, bożków w Stanach, a dokładniej, że się spalili, skończyli, a ich miejsce zajęli nowi bogowie - telewizja, internet, samochody, fastfoody. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie dostajemy jednak płaskiej historii, mówiącej - nowi bogowie są źli, starzy byli lepsi. Gaiman niczego w swojej powieści nie upraszcza, nie ocenia, a właściwie jedynie pokazuje jakąś wizję świata. Jak dla mnie, świata na granicy, drugiej chylącego się ku upadkowi. Stare odchodzi, nowe nadchodzi. Co jest lepsze? Co jest gorsze? Na co zasługujemy i jakie znaczenie ma nasza wiara w kontekście nie tylko nas, ale całego świata, który nas otacza? I w końcu: kim my jesteśmy i jaka jest nasza tożsamość w świecie, w którym w nic nie wierzymy. Z Gaimanem wcześniej się nie spotkałam, nie wiem czy wszystkie jego powieści są tak wielowymiarowe, ale jeśli tak - chętnie sięgnę po inne tytuły. Lubię, kiedy książka oprócz rozrywki niesie ze sobą coś więcej. A tutaj zdecydowanie wielu czytelników znajdzie coś dla siebie. Taka ja poszukam głębi, ale inni ludzie mogą odnaleźć świetnie skonstruowaną, zaskakującą powieść fantasy, która jest niebanalna, nieoczywista, brutalna. I to dobrze, ponieważ każdy ma inne wymagania względem czytelnictwa. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Bardzo się cieszę, że trafiłam na tę powieść, ponieważ dostałam coś dla mnie nowego, nieoczywistego i ciekawego, co na pewno na długi czas zapamiętam. A na pewno pomoże mi w tym serial, który niedługo powstanie na podstawie Amerykańskich bogów. Jestem pewna, że obejrzę, ponieważ z serialami jestem za pan brat. Jestem ciekawa jak zostaną rozwiązane pewne kwestie, jak bardzo zmieni się fabuła i czy dostanę coś fantastycznego. Mam dużo nadziei, że ekranizacja trafi w moje gusta. Serial, co prawda, produkuje Starz, więc nie jestem pewna na ile to będzie jakościowo dobra rzecz. Jeśli o obsadę chodzi to wiadomo, że Cienia zagra - Ricky Whittle a Wednesdaya - Ian McShane! Czekam!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://tribzap2it.files.wordpress.com/2015/08/ian-mcshane-pirates-of-the-caribbean-photocall-getty.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="358" src="https://tribzap2it.files.wordpress.com/2015/08/ian-mcshane-pirates-of-the-caribbean-photocall-getty.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ian McShane - <span style="font-size: 12.8px;">Wednesday</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>17/20 w skali Marii </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Autor:</b> Neil Gaiman || <b>Tytuł:</b> Amerykańscy bogowie || <b>Kategoria: </b>fantastyka</div>
Maria Włodarskahttp://www.blogger.com/profile/17430104865609671377noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3827110804104423003.post-33726489920793857892016-03-05T17:03:00.000+01:002016-03-05T17:03:02.049+01:00Dziki kontynent. Europa po II wojnie światowej - Keith Lowe #17<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCbviyan5oKWdtKi626NSJbqY-VBi5AF-cQeQIW6MxCYU68e06kDFE4okmMkntPkUk58GUFmwjBGEa0cpggu_0OcN7-26HHVB64r1ibA76KjcgMhVtqSP3oLSTQGZDnMYz4z_PdlOaLP0/s1600/DSC_0272.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCbviyan5oKWdtKi626NSJbqY-VBi5AF-cQeQIW6MxCYU68e06kDFE4okmMkntPkUk58GUFmwjBGEa0cpggu_0OcN7-26HHVB64r1ibA76KjcgMhVtqSP3oLSTQGZDnMYz4z_PdlOaLP0/s640/DSC_0272.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Witajcie!<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Opinie przychodzi spóźniona, bo niestety złapało mnie potworne choróbsko, które uniemożliwiło mi jakikolwiek wysiłek intelektualny. A napisanie czegokolwiek wymaga myślenia, no i zdolności siedzenia, a nie tylko bezwładnego leżenia i powolnego umierania. Dziś również przychodzę do was z lekturą potrzebną mi do licencjatu. Chodzi mi o książkę, która jest na wierzchu, Lowe'a. Nałkowska to wyjątkowo lektura dla samej siebie. Nie skończyłam jej niestety, z tego samego powodu, z którego nie napisałam nic przez ten tydzień. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Podejrzewam, że po Dziki kontynent sięgnęłabym i tak. Pewnie znacznie później, ale czasy powojenne całkiem mnie interesują. Nie bez przyczyny czytałam także fenomenalną Grzebałkowską z pozycją 1945 Wojna i pokój. Książka jednak wydała mi się bardzo interesująca i postanowiłam przeczytać całą, od deski do deski. Lowe stworzył bardzo interesującą i wielowymiarową książkę historyczną, udowadniającą, że kapitulacja Rzeszy wcale nie zakończyła zmagań wojennych, które trwały nadal na wielu frontach. Ważnym dla mnie aspektem tej lektury jest to, że Lowe pozwala nam zrozumieć złożoność tego wielkiego konfliktu zbrojnego. Otrzymujemy perspektywę, której w szkole nie możemy dostać. Po prostu nie ma na to czasu, poza tym trudniej jest nauczać historii z wielu punktów widzenia. Mnie przede wszystkim interesowały fakty dotyczące Jugosławii. I przyznam, że wiele rzeczy się w mojej głowie poukładało. Bardzo dobrze, najwyższy czas. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Książka ma dość duży format, ponad 500 stron i dość duży format, przez co nie jest najlepszą lekturą, żeby zabierać ją wszędzie. Ja ją ze sobą tachałam, wybaczcie moje plecy kochane. I tak jesteście poszkodowane siedzącym trybem życia. O tym, że jest to porządnie napisana książka świadczy 60 stron bibliografii. Zwracam na to uwagę, bo jednak za mała bibliografia wydaje mi się bardzo podejrzana. Lowe korzystał z archiwów, publikacji urzędowych, dzienników, filmów, programów telewizyjnych, przewodników, opracowań naukowych, wspomnień, reportaży, relacji, świadków, listów, pamiętników. Poza tym - jak dla mnie niezwykle wygodne są przypisy końcowe, dzięki temu główny tekst jest przejrzysty, równy. A jeżeli mam ochotę cokolwiek sprawdzić, zerknąć na źródło, otwieram książkę na końcu i wszystko mam. Poza tym na końcu jest również indeks imion i miejsc, co niezwykle ułatwia pracę z tekstem, taką jak ja mam wykonać. Nie we wszystkich publikacjach naukowych jest taki indeks. Ostatnio podczas przeglądania Historii dzieciństwa Ariesa chciałam odnaleźć wypowiedz Moliera i niestety jej nie znalazłam, ponieważ na ostatnich stronach znajdował się tylko spis treści. Wracając jednak do Dzikiego kontynentu: w książce zawarte są także bardzo czytelne mapy i zdjęcie, bez których osobiście mogłabym się obejść. Sama lektura podzielona jest na cztery części, kolejno: spuścizna wojny, odwet, czystki etniczne i wojna domowa. Czyli dostajemy dość obszerny tekst. Ważne jest to, że Lowe nie opisuje tylko Francji czy Włoszech, mamy osobne rozdziały o Norwegii, Rumunii czy Grecji (Jugosławii też). Bardzo to doceniam. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli o samą treść chodzi to zdecydowanie i tym razem nie dostajemy łatwej lektury. Po książkach historycznych nie ma co się spodziewać szybkiego i natchnionego czytania. Co nie zmienia faktu, że Lowe'a czyta się dobrze, w miarę szybko i sprawnie. Jest zachowana równowaga między ilością nazwisk, dat, chociaż ogromnych ilości i jednych i drugich uniknąć się nie da. Ja nawet nie starałam się zapamiętywać, szczególnie imion, przede wszystkim dlatego, że często były to dla mnie szalone zbitki liter - nie znam węgierskiego, więc ciężko mi się nawet wzrokiem objąć generałów czy prezydentów. Ale to nie było tak, że omijałam sobie pewne fragmenty, starałam się tego unikać, mimo zmęczenia. Poza tym, w moim odczuciu, ta książka ważna jest w kontekście wydarzeń aktualnych dla nas. Będę to powtarzać z uporem maniaka, ale wiedza historyczna jest niezwykle przydatna w ocenianiu współczesnej rzeczywistości, ponieważ mamy jakiekolwiek porównanie. Kolejnym ważnym elementem Dzikiego kontynentu jest to, że ta książka stara się nie oceniać. Dla mnie to wyjątkowo istotne, zmęczona jest już prostym rozdziałem - winowajca i ofiara. Ludzie i społeczeństwo są na tyle złożonymi tworami, ze nie powinniśmy mówić tutaj w tak czarno-białych kategoriach, gdyż życie to odcienie szarości, a szczególnie życie powojenne i wojenne. Oczywiście, nawet Lowe'owi nie udało się uniknąć podejścia osobistego, ponieważ w obliczu tak tragicznego czasu ciężko pozostać obojętnym. Ale trzeba zauważyć, że autor naprawdę stara się być bezstronny i wygłaszać niepopularne opinie, w stu procentach oparte na faktach. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lowe pokazuje w swojej książce jak tytaniczny wysiłek musiały podjąć kraje by podnieść się po tak niszczącym czasie, jakim była II wojna. Uświadamia, że czas ten, koniec lat czterdziestych był tak naprawdę czasem wielkiego chaosu, bezprawia i cierpienia, porównywanego z tym wojennym. Przeczytamy o okrutnych odwetach na zbrodniarzach wojennych, o obozach jenieckich, gwałtach, paleniach całych miast, repatriacjach. Otrzymujemy na przykład bardzo obszerny rozdział o Norwegii, gdzie ilość dzieci pochodzących ze związków Norweżek z Niemcami była naprawdę duża, o dylemacie moralnym tamtego czasu. Naprawdę, wiele jest okazji do przemyśleń, zastanowienia. To naprawdę kawał porządnej literatury historycznej i jeżeli ktoś jest zainteresowany polecam gorąco, ponieważ ta książka naprawdę pomaga w zrozumieniu wielu rzeczy i przy okazji bardzo boli, męczy, ale budzi świadomość, która jest niezbędna, by żyć tu i teraz i pamiętać. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>18/20 w skali Marii </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Autor: </b>Keith Lowe || <b>Tytuł: </b>Dziki kontynent. Europa po II wojnie światowej || <b>Wydawnictwo: </b>Rebis || <b>Rok wydania: </b>2013 || <b>Liczba stron: </b>584 ||<b> Kategoria:</b> historia</div>
Maria Włodarskahttp://www.blogger.com/profile/17430104865609671377noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3827110804104423003.post-50100484517870176982016-02-29T22:23:00.000+01:002016-02-29T22:26:27.832+01:00Zniewolone dzieciństwo. Ukryte źródła tyranii - Alice Miller #16Cześć!<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2YqvYwPeumtiV2PehhDZ_dRvQtMxFoLGAWx4gFcuI6vaecHHUXM1Mpchq93jacE6u-yjozx4uRj7CQPZMYiSNUwOV76yt44MYItzBfy3yPATSqcYC7LIUd1e9P32k3QJL9PrDjOIJOjI/s1600/DSC_0271.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2YqvYwPeumtiV2PehhDZ_dRvQtMxFoLGAWx4gFcuI6vaecHHUXM1Mpchq93jacE6u-yjozx4uRj7CQPZMYiSNUwOV76yt44MYItzBfy3yPATSqcYC7LIUd1e9P32k3QJL9PrDjOIJOjI/s400/DSC_0271.JPG" width="400" /></a>Tym razem przychodzę do was znowu z książką licencjacką. Znowu, powiecie? Znowu. Niestety, mam stertę książek do przeczytania w związku z moją małą naukową pracą. A niech cię, ambicjo! Zrobiłam sobie mały reaserch i znalazłam wiele pozycji, które mogłyby się okazać przydatne. Na pierwszy ogień poszła książka Alice Miller, dotycząca "czarnej pedagogiki" i w sumie fragmenty, dotyczące tylko "czarnej pedagogiki" okazały się dla mnie bardzo przydatne.</div>
<div style="text-align: justify;">
Druga część książki dotyczy trzech osób i ich wychowania w kontekście "czarnej pedagogiki". Alice Miller stara się udowodnić, że wpływ na późniejsze zachowania człowieka, ma jego wychowanie, a dokładnie - znęcanie się nad dzieckiem ma wpływ na jego późniejsze zachowanie, użycie przemocy lub autoprzemocy. Autorka opiera się przede wszystkim na psychoanalizie. Więcej w samej książce, nie chcę przeinaczać tekstu naukowego Miller, gdyż przyznam szczerze, jestem laikiem jeśli chodzi o psychologię i to laikiem do kwadratu. Jeśli chodzi o trzy osoby, o których życiu w kontekście wychowania pisze Alice Miller to będziemy mieć analizę dzieciństwa Adolfa Hitlera, Christiny F. (autorki głośnej książki - Dzieci dworca z Zoo), a także dzieciobójcy Jurgena Bartscha. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z założeniami Miller można się zgadzać lub nie, ponieważ jest to tylko jedno ze spojrzeń na - chociażby - Hitlera, ale szwajcarskiej psycholog nie można zarzucić braku odpowiedniego przygotowania. Biografie są dość szczegółowe, przeanalizowane, mamy mnóstwo cytatów, wypowiedzi historyków, jak i fragmentów listów. Pod względem technicznym mogę ocenić tę książkę naprawdę dobrze, świetnie wykonana praca. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli chodzi o samą wartość książki to muszę przyznać, że bardzo mnie umęczyła. Tutaj trudno mówić o podobaniu się, ponieważ, czytając o znęcaniu się nad dziećmi, we mnie rodziło się przede wszystkim przerażenie połączone ze strachem. Byłam bardzo poruszona i oburzona metodami wychowawczymi sprzed dwustu czy trzystu lat. Wydawać by się mogło, że <i>aż tak wiele </i>się nie zmieniło, oczywiście kary fizyczne jako sposób wychowania są coraz rzadsze, ale nie spodziewałam się, że przeczytam tyle o straszliwych okrucieństwach. Pogląd, który panował w XIX czy na nawet na początku XX wieku, że dziecko to taka dziura bez dna, w którą można wlewać i się i tak nic nie stanie, bo dziecko <i>nie pamięta, </i>jest przerażający, przygnębiający i wręcz bolesny. Żeby trochę przybliżyć nastrój wychowania przed wiekami mogę przypomnieć historię, przytoczoną przez autorkę. Dotyczyła ona chłopca, który się masturbował. Dodatkowo dziecko chorowało na padaczkę, często miało ataki. Dorosły, który chłopakiem się zajmował, chciał, by ten zaprzestał dotykania się i powiedział mu, że jeżeli będzie to robił dalej chłopak dostanie ataku "śmiechu" i umrze. Przerażające, prawda? A sposobem na zaznajamianie się z płcią przeciwną wyglądał następująco: zabierało się dziecko do kostnicy, by mogło poznać fizjologię innego człowieka na trupie! Okropne, niewypowiedzianie okropne. Dodatkowo w książce mamy przytoczone fragmenty różnych "pedagogów", którzy radzili jak karać dzieci fizycznie lub psychicznie, na przykład nie odzywać się do nich albo mówić, ze są nic nie warto i dla nich nie istnieją. Nie jestem w stanie opisać jak okrutne były "metody wychowawcze" w dawnych czasach, które pod skorupką, troszczenia się, tak naprawdę niszczyły życie, przy okazji odmawiając dzieciom prawa do cierpienia. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zdecydowanie, nie jest to książka dla wszystkim. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że trzeba być silnym psychicznie by sprostać tej mrocznej lekturze. Ja, podczas czytania, czułam się naprawdę fatalnie i czasem wątpiłam, czy dam radę w ogóle skończyć. Podobne rozterki miałam przy "Farbach wodnych", ale podczas lektury tej książki czułam straszną beznadziejność, chyba nawet większą niż przy książce Ostałowskiej. To pozycja zdecydowanie ciężka i bolesna, ciężko nawet przebrnąć przez niektóre fragmenty. Wysiłek psychiczny jest ogromny. Ale oczywiście polecam, bo książka otwiera oczy, pomaga zrozumieć pewne mechanizmy i daje szansę na to, by spojrzeć na wychowanie dzieci inaczej. I zastanowić się, jak my możemy zapewnić życie swoim dzieciom. To bardzo ważne pytanie i przy okazji również bolesne. Książka zdecydowanie poszerza horyzonty, daje perspektywę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>bez oceny </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Autor: </b>Alice Miller || <b>Tytuł:</b> Zniewolone dzieciństwo. Ukryte źródło tyranii. || <b>Wydawnictwo: </b>Media Rodzina || <b>Rok wydania: </b>1999 || <b>Liczba stron:</b> 284 || <b>Kategoria:</b> nauki społeczne - psychologia </div>
Maria Włodarskahttp://www.blogger.com/profile/17430104865609671377noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3827110804104423003.post-87054197069247530042016-02-26T18:25:00.000+01:002016-02-26T18:33:29.668+01:00Hydrozagadka 1970 #15Cześć wszystkim!<br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://40.media.tumblr.com/81c7aa7971b95580e353804d4a8ffc77/tumblr_mt3ztux2SS1sv3l18o1_1280.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://40.media.tumblr.com/81c7aa7971b95580e353804d4a8ffc77/tumblr_mt3ztux2SS1sv3l18o1_1280.jpg" height="305" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Józef Nowak w roli Asa</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Ostatnio jakoś tak ustałam w pisaniu postów, bo dopadła mnie szara codzienność. Wolne na studiach się skończyło i muszę nadrobić zaległości związane z licencjatem, a to wymaga ode mnie pochłaniania książek historycznych, bardzo ciężkich - dotyczących przede wszystkim II wojny światowej, znęcania się nad dziećmi, komunizmu, więc jestem raczej w niezbyt wyjściowym nastroju. Poza tym - czytanie książek dla rozrywki nie wchodzi w grę, może za jakiś czas. Jak byście mogli - polećcie mi coś ciekawego, wciągającego i nic nie wymagającego. Może być seria, może być pojedyncza książka. Ale wolałabym jednak coś spoza kręgu literatury high fantasy i horrorów, za kryminały też podziękuję! Mam na oku parę nowości, ale w sumie - czyjaś opinia na pewno mi się przyda!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z okazji zmęczenia i przemęczenia wybieram teraz też lżejsze filmy. Potrzebuję odstresowania to i decyduję się na komedie. Ale nie przepadam za takimi głupkowatymi i przyznam szczerze, że mam problem, żeby na cokolwiek się zdecydować. Wybrałam dwa razy klasykę polskiego kina. Polskie filmy baaardzo lubię, więc zawsze chętnie sięgam. Dzisiaj porozmawiam o pierwszym tytule. I po samej nazwie postu można się domyślić, że chodzi... o Hydrozagadkę Andrzeja Kondratiuka. O filmie kiedyś tam słyszałam, ale jakoś nigdy mi nawet do głowy nie przyszło obejrzeć. Dopiero mój chłopak to zaproponował, na co przystałam. Nie powiem, żeby nie zachęcał mnie Józef Nowak, do którego pałam dość dużą sympatią. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Powiem wam tak, zakochałam się. Może nie od pierwszej minuty. Ale słuchajcie, to naprawdę świetna komedia. Z kategorii komedii absurdu, humor idzie trochę w stronę Monthy Python. Ten, kto lubi humor angielski, na pewno się odnajdzie. (W ogóle się zastanawiam, czy to ja tak jakoś żyłam bez znajomości tego filmu, czy on raczej nie jest najpopularniejszy). Jeśli o fabułę to nie chce zbyt wiele pisać, żeby nie zniszczyć nikomu frajdy, jeżeli jeszcze nie widział, a chce zobaczyć. W każdym razie, w Warszawie panują straszne upały, a do miasto powoli jest odcinane od wody. Jedyną osobą, która może zapobiec tragedii jest As, superman, superbohater, grany przez wspomnianego wyżej Józefa Nowa. Niecałe półtora godziny filmu pokazuje śledztwo Asa, a także niecną intrygę pewnego sułtana, który spiskuje wraz z doktorem Plamą. Możecie mi wierzyć, film jest niewiarygodnie śmieszny w swoim absurdzie. Józef Nowak przegenialnie gra Asa. Brakuje słów, żeby opisać jak bardzo mi się podobało i jak przyjemnie spędziłam czas. Polecam bardzo. Jedyne, co mogę zarzucić temu filmowi, to to, że nie został jeszcze odnowiony cyfrowo. To w sumie jest zarzut przeciwko PISFowi, ponieważ to z jego polecenia filmy są odnawiane. Przyznam szczerze, że niezwykle smuci mnie, że tylko garstka z fenomenalnych dzieł polskiej kinematografii została odnowiona, czekam na więcej! Na Hydrozagadkę i oczywiście na mój ulubiony film Pożegnania. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jeżeli lubujecie się w komedii absurdu to nie pozostaje mi nic innego, tylko polecić wam ten film, bo jest absolutnie fenomenalny, a niektóre sceny są rozbrajające. Naprawdę. Dodatkowo nie mogę uwierzyć, że dopiero teraz obejrzałam ten film. Ale w sumie - każdy moment jest dobry, żeby nadrobić zaległości!<br />
<br />
<b>19/20 w skali Marii </b><br />
<br />
<b>Oryginalny tytuł:</b> Hydrozagadka || <b>Reżyseria:</b> Andrzej Kondratiuk || <b>Premiera: </b>1970 || <b>Produkcja: </b>Polska ||<b> Gatunek:</b> komedia kryminalna<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><a href="https://www.facebook.com/wskalimarii/?ref=aymt_homepage_panel">zapraszam na mojego fb</a></b></div>
</div>
Maria Włodarskahttp://www.blogger.com/profile/17430104865609671377noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3827110804104423003.post-87975875183219443232016-02-23T19:24:00.000+01:002016-02-23T19:25:41.787+01:00Przez dziki Wschód - Tomasz Grzywaczewski #14<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7Y5lb_r8eW73F_wrNCSN4FgPVCmqyJjr88rMIyUAzIt0X6gdKywOSE144d5K0-QQluv9AsH7Hftx1G1hDtD8Ea4h1flBEgxXd-1Ta4HfxK368GIftkdF3OSe6mXRAaLRbUhjg9s9Bl8U/s1600/DSC_0256.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7Y5lb_r8eW73F_wrNCSN4FgPVCmqyJjr88rMIyUAzIt0X6gdKywOSE144d5K0-QQluv9AsH7Hftx1G1hDtD8Ea4h1flBEgxXd-1Ta4HfxK368GIftkdF3OSe6mXRAaLRbUhjg9s9Bl8U/s640/DSC_0256.JPG" width="640" /></a></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
Hej, cześć i czołem!<br />
<div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ostatnio czytanie idzie mi bardzo dobrze, mimo natłoku obowiązku i braku czasu. Licencjat powoli zbiera swoje żniwo, a ja uparcie skupiam się na wszystkim innym. Tym razem znów wybrałam literaturę faktu, ale wydaną przez Wydawnictwo Literackie, a nie Czarne. Książkę oczywiście wypożyczyłam w bibliotece blisko mnie i trochę sobie poleżała w oczekiwaniu na moje zainteresowanie. Nie wiem, co mnie tak powstrzymywało przed sięgnięciem po tę lekturę. Pewnie ta sama siła, co mi zabrania brania się za licencjat. Ostatecznie jednak wzięłam się za ten reportaż i przyznam szczerze, że nie żałuję. Bo Przez dziki wschód to propozycja ciekawa, chociaż może niezbyt oryginalna. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tomasz Grzywaczewski udokumentował swoją wyprawę śladami Witolda Glińskiego. Co ciekawe - pierwotnie książka miała śledzić losy bohaterów powieści wspomnieniowej Stanisława Rawicza "Długi marsz". Jednakże, już po śmierci pisarza okazało się, że Rawicz całą historię wymyślił. Nigdy nie uciekał z gułagu, przez Syberię aż do brytyjskich Indii. Powieść okazał się totalną literacką fikcją, po prostu bajką. Grzywaczewski jednak wpadł na trop człowieka, który faktycznie odbył taką trasę. Chodziło o wyżej wspomnianego Witolda Glińskiego, który po tym jak został uratowany przez Brytyjczyków osiedlił się w Wielkiej Brytanii i nigdy nie powrócił kraju. Historia tej wielkiej i heroicznej ucieczki natchnęła Grzywaczewskiego do tego stopnia, że postanowił się podjąć wyprawy śladami Glińskiego. Trasa zaczynała się w Jakucji, ciągnęła się dalej przez wschodnią Rosję, Mongolię, następnie Chiny - w tym Tybet - Nepal, aż do Indii. Wyprawa trwała parę miesięcy, zaczynała się wczesną wiosną a kończył późną jesienią. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ta historia trochę wyglądała jak wielkie spełnianie marzeń. Grzywaczewski, wraz z dwoma innymi, chłopakami wybiera się na wyprawę życia i niestraszne im przeciwności losu, pogoda czy chociażby niekończące się zmęczenie. Przyjemnie się czyta ten reportaż chyba przede wszystkim dlatego, że czuć, że jest to historia dla niego ważna, wręcz osobista. Zazdroszczę Grzywaczewskiemu tej przygody, nie powiem. Dodatkowo książka opatrzona jest zdjęciami, większość jest bardzo ładna i nawet poruszająca. Chociaż podział tych zdjęć jest trochę nierówny. W pierwszej części książki - dotyczącej Syberii - jest stosunkowo mało zdjęć, a w drugiej, która dotyczy Chin, Nepalu jest dużo więcej zdjęć, ale o wiele, wiele mniej treści pisanej. Ten dość nierówny podział trochę mnie zirytował, ponieważ byłam równie mocno zainteresowana chociażby Tybetem. A może nawet bardziej. Jeżeli ktoś spodziewał się dużej części dotyczącej Chin, niestety jej nie dostanie. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Poza tym trochę za dużo w tej pozycji narzekania na współczesny świat. Ja rozumiem frustracją wynikającą z tego, że pewny świat już nigdy nie wróci, ale sądzę, że to trochę naiwne, zasmucać się nad postępem technologicznym w Chinach. Drugim dość poważnym zarzutem jest język, który miejscami wydaje mi się dość pretensjonalny. Przykładowo, autor używa słowa "bicykl" jako zamiennik słowa "rower". I niby nie ma w tym nic złego, ponieważ są to wyrazy równoznaczne, ale tak naprawdę "bicykl" to archaizm, nie jest powszechnie stosowany i brzmi dość śmiesznie i nawet lekko żenująco. Takich kwiatków jest w tej książce więcej, ale ten zdecydowanie najbardziej przykuł moją uwagę. Po drugie Grzywaczewski pisze trochę zbyt długi zdania, lekko zawiłe, czasem niezrozumiałe. Brak tej lekkości, którą można na przykład zauważyć u Góreckiego. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale, żeby być sprawiedliwa, muszę napisać też zalety tej pozycji. Przede wszystkim książka jest pełna przygód, wciągająca i zachęcająca do samodzielnego poznawania tego zapomnianego trochę regionu, który raczej z turystyki nie słynie. Poza tym - książka jest napisana z pasją, zacięciem i zapałem. Może nie dostajemy wyśmienitej pozycji z literatury faktu, ale Grzywaczewski jest na dobrej drodze, żeby taką właśnie napisać, ponieważ jego ciekawość świata wydaje się nawet zaraźliwa. Mimo niedociągnięć, warto sięgnąć po książkę, nawet jeśli nie będzie zachwyceni. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>13/20 w skali Marii </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Autor:</b> Tomasz Grzywaczewski || <b>Tytuł:</b> Przez dziki wschód || <b>Wydawnictwo:</b> Wydawnictwo Literackie || <b>Rok wydania:</b> 2012 || <b>Liczba stron: </b>264 || <b>Kategoria: </b>literatura podróżnicza<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.facebook.com/wskalimarii">serdecznie zapraszam na mojego fanpage'a</a></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Maria Włodarskahttp://www.blogger.com/profile/17430104865609671377noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3827110804104423003.post-44327697764223093172016-02-21T15:04:00.000+01:002016-02-21T15:04:03.726+01:00Zboczona historia kina - 2006 #13Cześć, cześć!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.stockholmfilmfestival.se/sites/default/files/styles/sff_page_main/public/film_images/2006/the_perverts_guide_to_cinema.jpg?itok=t_Ocgg28" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://www.stockholmfilmfestival.se/sites/default/files/styles/sff_page_main/public/film_images/2006/the_perverts_guide_to_cinema.jpg?itok=t_Ocgg28" height="200" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Dzisiaj zajmę się jednym z najważniejszych Słoweńców współcześnie. Jeżeli ktoś jest wkręcony w skoki narciarskie, może podjąć ze mną dyskusję, ale zakładam, że zapaleńców jest stosunkowo niewiele. A chodzi mi o... Slavoja Žižka, kontrowersyjnego filozofa, psychoanalityka i filmoznawcę. W niedzielę, wraz z moim chłopakiem, urządziliśmy mały seans filmu - Z-Boczona historia kina (zęby bolą od tego tytułu) - po angielsku <b>The Pervert's Guide to Cinema. </b>Jest to film z 2006 roku, w reżyserii Sophie Fiennes, w którym Žižek analizuje najważniejsze filmy z historii kina (w dość subiektywnym wyborze). W filmie zawarte są rozmyślania o naturze ludzkiej (oczywiście, psychoanaliza Freuda), ale także o funkcji kina we współczesnym świecie. Jak dla mnie - ten film oparty jest w dużym stopniu na pewnej książce Žižka, którą czytałam już jakiś czas temu. A chodzi mi dokładnie o... "Lacrimae rerum. Kieślowski, Hitchcock, Tarkowski, Lynch". Mam to skojarzenie, ponieważ w filmie dość dużo Lyncha i Hitchcocka, trochę Tarkowskiego i niewiele Kieślowskiego. Ale w sumie mam dość duże poczucie i przeczucie, że film skierowany na angielskojęzycznego, jak nie amerykańskiego, widza. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli chodzi o książkę to polecam głównie do czytania fragmentarycznego o danym filmie. Oczywiście, można przeczytać całość, ale w moim odczuciu należy znać całą kinematografię danego reżysera, żeby tak naprawdę się odnaleźć. Ja swego czasu przygotowywałam na konferencję naukową analizę "Przypadku" Kieślowskiego. Chodziło dokładnie o czasoprzestrzenie równoległe. Ale nie o tym mowa, drodzy państwo. Przejdźmy do filmu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://40.media.tumblr.com/ff3405619cee3ddf3853f85307ccb4a1/tumblr_mtg124LNcK1qb4dbmo1_400.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="http://40.media.tumblr.com/ff3405619cee3ddf3853f85307ccb4a1/tumblr_mtg124LNcK1qb4dbmo1_400.jpg" height="210" width="400" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
W moim odczuciu, warto znać te filmy, o których mówi Žižek, natomiast mój chłopak twierdzi, że w odbiorze tego filmu nie ma to znaczenia. Sami musicie podjąć decyzję, czy oglądać chcecie w ten sposób czy nie. Ja wiele z tych filmów widziałam, podejrzewam, że większość może nawet, ale i tak byłam trochę zagubiona, kiedy Žižek mówił o czymś czego nie znałam. Może to kwestia podejścia. Jeśli chodzi o filmy, które są omawiane, to mamy całe spectrum kina - od Charlie'ego Chaplina do Star Wars (nowej trylogii). Pojawia się też "Obcy", "Egzorcysta" czy "Dyktator". Mamy dość duże spectrum, rozpiętość. Sam film składa się z trzech części, jest dość poszatkowany. Na przykład - analiza "Ptaków pojawia się co jakiś czas. Rozumiem zabieg - poszatkowanie pojawia się dlatego, żeby widz nie był zmęczony. Ogólnie - mogę film polecić głównie zapaleńcom kina, który chcą przy okazji dowiedzieć się czegoś więcej i trochę pobawić. O wiele bardziej podobało mi się The Pervert's Guide to Ideology, czyli film późniejszy, który parę lat temu był w kinach. Może dlatego, że był o wiele bardziej uporządkowany. Tak, czy tak. Polecam bardzo. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
PS. Film jest anglojęzyczny, ale angielski Žižka jest do specyficzny. Oto kolejny dowód jak ciekawą postacią on jest. Bo czy naprawdę ktoś sądzi, że Slavoj Žižek mówi z tak silnym słoweńskim akcentem, nie bez przyczyny?<br />
<br />
1<b>5/20 w skali Marii </b><br />
<br />
<b>Oryginalny tytuł: </b>The Pervert's Guide to Cinema || <b>Reżyseria: </b>Sophie Fiennes || <b>Premiera:</b> 2006 || <b>Produkcja:</b> Austria, Holandia, Wielka Brytania || <b>Gatunek:</b> dokumentalny</div>
Maria Włodarskahttp://www.blogger.com/profile/17430104865609671377noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3827110804104423003.post-35004073877618859462016-02-17T21:09:00.000+01:002016-02-20T11:55:06.626+01:00Galernik - Drago Jančar #12<br />
<div class="separator" style="-webkit-text-stroke-width: 0px; clear: both; color: black; font-family: Tinos; font-size: medium; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: normal; margin: 0px; orphans: auto; text-align: center; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; widows: 1; word-spacing: 0px;">
</div>
<br />
<div style="-webkit-text-stroke-width: 0px; color: black; font-family: Tinos; font-size: medium; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: normal; margin: 0px; orphans: auto; text-align: start; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; widows: 1; word-spacing: 0px;">
Cześć i czołem!</div>
<div style="-webkit-text-stroke-width: 0px; color: black; font-family: Tinos; font-size: medium; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: normal; margin: 0px; orphans: auto; text-align: start; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; widows: 1; word-spacing: 0px;">
<br /></div>
<div style="-webkit-text-stroke-width: 0px; color: black; font-family: Tinos; font-size: medium; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: normal; margin: 0px; orphans: auto; text-align: justify; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; widows: 1; word-spacing: 0px;">
Dziś znowu powracam z lekturą na studia. Ponieważ wraz z końcem sesji dopadła mnie szara studencka rzeczywistość. Tym razem sięgnęłam po Jančara, który jest chyba najpopularniejszym pisarzem słoweńskim, który aktualnie wydaje książki. Z Polską nawet jest trochę związany. W każdym razie - trafiło na "Galernika". Wcześniej czytałam jakieś opowiadania tego autora, trochę esejów, więc jakieś tam doświadczenie z jego tekstami mam. Ale w sumie to pierwsza powieść, to mimo wszystko podróż w nieznane. </div>
<div style="-webkit-text-stroke-width: 0px; color: black; font-family: Tinos; font-size: medium; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: normal; margin: 0px; orphans: auto; text-align: justify; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; widows: 1; word-spacing: 0px;">
<br /></div>
<div style="-webkit-text-stroke-width: 0px; color: black; font-family: Tinos; font-size: medium; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: normal; margin: 0px; orphans: auto; text-align: justify; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; widows: 1; word-spacing: 0px;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaxY-a2KVWrwwGZL8EKOc5B8xpA4STYwqp6SuKt89UN3_Lrg8X-y7jZitizyo62A_0Vey-TkAdAMPn-PeTr_mozC9YYtU9EAD0-xvGCp1NLQ926P8RtBW7v0gUU-8IbeFutwQdhKvNkTw/s1600/pizap.com14533947792091.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaxY-a2KVWrwwGZL8EKOc5B8xpA4STYwqp6SuKt89UN3_Lrg8X-y7jZitizyo62A_0Vey-TkAdAMPn-PeTr_mozC9YYtU9EAD0-xvGCp1NLQ926P8RtBW7v0gUU-8IbeFutwQdhKvNkTw/s320/pizap.com14533947792091.jpg" width="320" /></a>Galernik to powieść historyczna. Akcja dzieje się w średniowieczu, w Słowenii, a raczej na terenach teraźniejszej Słowenii, ponieważ jak słusznie można się domyśleć to państewko jeszcze wtedy nie istniało. Głównym bohaterem jest Johann Ott, Niemiec, który ma masę przygód. Ja wiem jak to brzmi, ale naprawdę wiele się tam mu przytrafia, oskarżony jest o spółkowanie z szatanem, trafia do tajnych bractw, ucieka, gonią go. Cuda na kiju. Dużo akcji, szczególnie biorąc pod uwagę, że ta powieść ma zaledwie 300 stron. Więcej jednak o fabule nie powiem, ponieważ może ktoś kiedyś z czytelników moich trafi na "Galernika", kto wie. Nieznane są ścieżki ludzkie. Ten temat pozostawię. </div>
<div style="-webkit-text-stroke-width: 0px; color: black; font-family: Tinos; font-size: medium; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: normal; margin: 0px; orphans: auto; text-align: justify; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; widows: 1; word-spacing: 0px;">
<br /></div>
<div style="-webkit-text-stroke-width: 0px; color: black; font-family: Tinos; font-size: medium; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: normal; margin: 0px; orphans: auto; text-align: justify; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; widows: 1; word-spacing: 0px;">
Teraz, czy książka mi się podobała? To dość trudne pytania, bo zmuszona byłam czytać pod dużą presją czasową. Jak zawsze nie sięgnęłam po lekturę wcześniej i nagle się okazało, że sporo stron jeszcze przede mną. Na pewno mogę powiedzieć, że to dość interesująca powieść, bo dużo mówi o okrucieństwie i mentalności tamtych czasów. A powiem wam, że można się przerazić. Poza tym - sądzę, że Jančar pokazał kawałek historii w dość ciekawy sposób, książkę czyta się dobrze, miejscami bardzo dobrze, często nawet trzyma w napięciu. Ale miejscami jest dość męcząca. W jednej chwili dzieje się niesamowicie dużo, w kolejnej kompletnie odrętwienie. Przez to miałam też problemy z przebrnięciem, między innymi przez tą trefną galerę. </div>
<div style="-webkit-text-stroke-width: 0px; color: black; font-family: Tinos; font-size: medium; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: normal; margin: 0px; orphans: auto; text-align: justify; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; widows: 1; word-spacing: 0px;">
<br /></div>
<div style="-webkit-text-stroke-width: 0px; color: black; font-family: Tinos; font-size: medium; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: normal; margin: 0px; orphans: auto; text-align: justify; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; widows: 1; word-spacing: 0px;">
Jančarowi jednak nie można odmówić tego, że napisał "Galernika" naprawdę świetnie. Poza tym - mamy dość ciekawą konstrukcję, która mnie osobiście się bardzo podobała. Podobało mi się również, że fabuła de facto zatacza krąg, piękne to i symboliczne. Sam Ott jest postacią trochę kojarzącą mi się z bohaterem "Kiwon" Dołęgi - Mostowicza. Nie porównuję za bardzo tych dwóch pozycji, bo to całkiem inne powieści, ale dwóch panów coś łączy. Podejmują decyzje albo nawet ich nie podejmuję tak jak akurat wiatr zawieje. Ott właściwie przyjmuje wszystko, absolutnie wszystko, co się wydarzy i sobie z tym radzi i wychodzi z opresji. Tu można pokusić się o większą interpretację: Ott jest trochę narodem słoweńskim. Z jednej strony - pod kimkolwiek są Słoweńcy przyjmują to, ale trwają niepokonani, niezmęczeni, dumni z tego kim są. I na tym zakończyłabym moją opinię. Pozdrawiam was serdecznie!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<b>15/20 w skali Marii </b><br />
<br />
<b>Autor: </b>Drago Jančar ||<b> Tytuł:</b> Galernik || <b>Wydawnictwo:</b> Państwowy Instytut Wydawniczy || <b>Rok wydania: </b>1988 || <b>Liczba stron:</b> 313 || <b>Kategoria:</b> literatura piękna</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Maria Włodarskahttp://www.blogger.com/profile/17430104865609671377noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3827110804104423003.post-15949531083330968142016-02-12T18:26:00.000+01:002016-02-20T11:51:41.469+01:00Tysiąc dni w Wenecji - Marlena de Blasi #11<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi428b75yL_CPy0pzeyk-C0FZB5JQ3ICyMq1Jl0ncoeO5lLP_3Z80pD8nmHYAkMppWVYfxCcYkAxaRJGutxBP3c98TE3QwbTZJioNi9X3Hb3ShlVWa6mAXnfP4CkzGUn8PzKxzdOv_i2UQ/s1600/DSC_0237.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi428b75yL_CPy0pzeyk-C0FZB5JQ3ICyMq1Jl0ncoeO5lLP_3Z80pD8nmHYAkMppWVYfxCcYkAxaRJGutxBP3c98TE3QwbTZJioNi9X3Hb3ShlVWa6mAXnfP4CkzGUn8PzKxzdOv_i2UQ/s640/DSC_0237.JPG" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Witajcie!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ten post pojawia się specjalnym trybem, ponieważ niedługo mija mi wyzwanie, a właściwie jego koniec, więc chciałabym je po prostu tym razem spełnić. Chodzi dokładnie o romans. Na warsztat wzięłam "Tysiąc dni w Wenecji" autorstwa Marleny de Blasi. To dość popularna autorka w kręgach literatury kobiecej. Wydała już w Polsce trochę powieści, ale z tego, co się orientuję to przeczytałam pierwszą jej książkę. To w sumie całkiem ładnie się składa, najlepiej zaczynać od początku, prawda? Już kiedyś o tym cyklu włoskim de Blasi czytałam, ponieważ poszukiwałam książek z kuchnią w tle. A to wszystko przez "Świnię w Prowansji". Jak dla mnie - "Świnia w Prowansji" była o tyle lepsza, że tego gotowania było o wiele, wiele więcej. No i więcej przepisów. Zarówno jedna książka - jak i druga, nie są zbyt ambitne. Ot, takie wakacyjne czytadełka do poduszki i na plażę. Ja niestety, szybko się męczę takimi książkami. Pierwsze sto stron mi się dobrze czyta, kolejne słabiej, a końcówka to już dla mnie straszny ból. Chyba po prostu się brzydnie mi ten cukierkowy świat. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przejdźmy już do samej opinii. Najmocniejszym atutem tej powieści jest oczywiście kuchnia, gotowanie. Gdyby nie te fragmenty, to przyznam, że chyba wcale by mi się ta historia nie podobała. Na swoje nieszczęście uwielbiam opisy jedzenia, mogę je czytać bez końca, dodatkowo w tej książce te opisy są naprawdę smakowite i ładne, plastyczne. Wszystkim fanom gotowania - polecam serdecznie, jako przerwa między czymś bardziej ambitnym. No, sama historia miłosna jest mocno naciągana, mocno średnia i bardzo bezbarwna. Dodatkowo - jak dla mnie - całkiem nielogiczna i bezsensowna. Marlena i Fernando poznają się jak są w okolicach pięćdziesiątki, zakochują od razu. Marlena rzuca wszystko i się przeprowadza do Wenecji. I tam już nie młodzi ludzie biorą ślub. Tak po pierwsze primo, to ja właściwie przez całą książkę mam w głowie jedno pytanie: skąd oni mają na to wszystko pieniądze. Marlena nie pracuje, a jaj narzeczony - a potem mąż - pracuje w banku. A remontują mieszkanie, podczas remontu mieszkają w hotelu. Na MIESIĄC jadą do Paryża na podróż poślubną. No, ja nie wiem. Ale to mi bardzo zgrzyta. Aż czuję wewnętrzny dyskomfort, rozumiecie? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przy okazji chciałam bym wspomnieć o Ferdynandzie. I o tym, że go nienawidzę. Nie wiem, czy spotkałam się z bardziej odstręczającą osobą w całym moim czytelniczym życiu. Naprawdę. Ciągle głowiłam się, jak taka żywiołowa, towarzyska Marlena może być z takim zadętym dupkiem. O, przykładowo: Marlena chciała gotować, to Fernando powiedział, że no po co, poza tym nikt normalny tak nie gotuje i ona jest w ogóle nie okrzesana. Obraził się jak zaczęła zmieniać jego mieszkanie, mimo że zapowiedział, że chce, żeby robiła, co tylko chce. Jak Marlena upiekła chleb, to się oburzył, że nikt nie piecze chleba, każdy kupuje. A jak chciała, wykaligrafować zaproszenia dla 19 gości, to Fernando doszedł do wniosku, że to głupie i lepiej mieć drukowane jak wszyscy. Naprawdę koszmar. Obrzydliwa postać, która ciągle zmieniła Marlenę jak chciała. Dodatkowo opisy tej całej miłości były tak kruche, delikatne i mętne, że ja tam wielkiego uczucia nie widziałam, jedynie co, dziwnie uzależnienie. Ta Marlena to miała cierpliwość. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
No, jeżeli miałabym podsumować. Czytać można, to całkiem miłą powieść, ale jak się jej nie przeczyta to świat się nie zawali. No ale z drugiej strony - to taka mała przyjemnostka. Chociażby jeśli chodzi o opis jedzenia warto. Poza tym pojawiają się całkiem ciekawe opisy tradycji weneckich. Samo miasto jest opisane dość sztampowo, ale z dużą dawką miłości do Wenecji i kultury tamtejszego życia. Jest tutaj trochę plusów, dużo minusów, ale od czasu do czasu, trzeba nabrać powietrza w płuca i ta powieść może być do tego idealną okazją.<br />
<br />
<b>8/20 w skali Marii</b><br />
<br />
<b>Autor:</b> Marlena de Blasi || <b>Tytuł:</b> Tysiąc dni w Wenecji || <b>Wydawnictwo:</b> Wydawnictwo literackie || <b>Rok wydania: </b>2008 || <b>Liczba stron:</b> 302 || <b>Kategoria:</b> literatura obyczajowa<br />
<br /></div>
Maria Włodarskahttp://www.blogger.com/profile/17430104865609671377noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3827110804104423003.post-72218135617243768872016-02-11T13:18:00.001+01:002016-02-20T11:47:19.202+01:00Lato przed zmierzchem - Doris Lessing #10<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhp8hI2mTriVsXay3YJ56fPRJu4xbIgo3G2lMM4KClPP9mbdzm6hyphenhyphenTJ9wk9ACF6cJlNfRfwHMNd4JhAyyy9YcEUNDWTsW6VR2A1vC2dkDlULdKRZ3beLf8hsw8NdC_l3FqrM45Ts4dSMJo/s1600/DSC_0170.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhp8hI2mTriVsXay3YJ56fPRJu4xbIgo3G2lMM4KClPP9mbdzm6hyphenhyphenTJ9wk9ACF6cJlNfRfwHMNd4JhAyyy9YcEUNDWTsW6VR2A1vC2dkDlULdKRZ3beLf8hsw8NdC_l3FqrM45Ts4dSMJo/s640/DSC_0170.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div style="-webkit-text-stroke-width: 0px; color: black; font-family: Tinos; font-size: medium; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: normal; orphans: auto; text-align: start; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; widows: 1; word-spacing: 0px;">
</div>
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: inherit;">Cześć i czołem, panowie i panie!</span></span></div>
<br />
<span style="font-family: inherit;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: inherit;">Powiem tak, zbierałam się do tej recenzji jak koń pod górkę. Ze swojej winy, przede wszystkim. Miałam dość duży problem, żeby powieść skończyć, nie szło mi czytanie, nie potrafiłam przysiąść nawet na chwilę, żeby przeczytać te ostatnie 100 stron. Bo tak naprawdę nie wiem, czy powieść mi się podobała, czy nie. Mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony - fakt, historia był bardzo poruszająca, ale z drugiej strony przeszkadzała mi ta cała inteligenckość, przypadkowość. Jakby w tej książce Lessing powiedziała za dużo, przy rozciąganiu fabuły. To kolejny zarzut - wszystko się ciągnie. W ramach wyjaśnienia, ja lubię statyczne książka, ale ta po prostu jest "ciągnąca się", akcja dzieje się powoli, a jednak gna na przód. Bohaterka podejmuje decyzje nagle, a potem mamy całkowity zastój. Nie wiem, naprawdę nie wiem. </span></span></div>
<span style="font-family: inherit;">
</span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<span style="font-family: inherit;">
</span><span style="font-family: inherit;"></span>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: inherit;">Oczywiście, nie będę tak skrajna w opiniach jak użytkownicy portalu lubimyczytać, bo nie uważam, żeby to była beznadziejna powieść, ani genialna, sądzę, że tkwi ona gdzieś po środku. Fabularnie jest bardzo interesująca: główna bohaterka - Kate - ma 45 lat, męża i czworo dzieci. Mieszka w podmiejskiej wilii, zajmuje się domem, dziećmi. I z każdym dniem swojego życia uświadamia sobie, że jest po prostu "niańką", "sprzątaczką", "kucharką", że nie ma już jej jako "Kate" tylko pozostała pusta skorupa. Dodatkowo, wszyscy z jej rodziny wyjeżdżają z rodzinnego domu, który dodatkowo ma zostać wynajęty. I Kate odzyskuje wolność i traci wszystko, to, co miała, co prawda tylko na parę miesięcy, ale jednak. </span></span></div>
<span style="font-family: inherit;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
</span><span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">To moje kolejne spotkanie, więc wiem, że z tą autorką trochę balansuję na granicy lubię/nie lubię. Jej powieści albo bardzo mi się podobają, albo koszmarnie nudzą i męczą. Niestety, muszę to napisać. "Opowieści afrykańskie" czytałam z zapartym tchem i pamiętam, że nie mogłam się oderwać. Natomiast "Złoty notes" jakoś był obok mnie i po prostu nie poczułam ani trochę tej historii. "Alfred i Emily" także wspominam bardzo dobrze. I nie ulega wątpliwościom, że Doris Lessing to bardzo inteligentna i fascynująca osobowość. Notki biograficzne o niej, z tyłu książki, zawsze czytam i zawsze jestem pod wrażaniem. Ale sądzę, że "Lato przed zmierzchem" to nie jest do końca to, co do mnie trafia. Nie chodzi o problematykę, ta zbiła mnie z nóg i przeraziła, zaczęłam się zastanawiać się, czy mnie to też czeka, czy moje przyszłość jest aż tak nieuchronna. Coś mi w tej powieści jednak nie pasuje, mam takie poczucie, że jest trochę zbyt zmieszana, pomieszana i rozmieszana. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
</span><span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Ale bardzo mi się podobał jeden fragment, kiedy Kate wróciła już do Londynu. Pewnego dnia przeszła obok robotników ładnie ubrana, uśmiechnięta, uczesana i oni gwizdali i krzyczeli do niej. Po paru chwilach znów poszła w ich stronę, przygarbiona, rozczochrana i przygaszona i nawet na nią nie spojrzeli. Trafiła mnie ta scena, ponieważ bardzo trafnie opisuje miejsce kobiety wśród mężczyzn. Albo kobieta jest atrakcyjna seksualnie i jest dostrzegana, albo nie - i wtedy jest niewidzialna. Dość bolesne spostrzeżenie, prawda?</span></div>
</span><br />
<div style="margin: 0px; text-align: justify; text-indent: 0px;">
<div style="color: black; font-family: tinos; font-size: medium; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: normal; text-transform: none; white-space: normal; word-spacing: 0px;">
<br /></div>
<span style="font-family: tinos;"><b>11/20 w skali Marii </b></span><br />
<span style="font-family: tinos;"><br /></span>
<span style="font-family: tinos;"><b>Autor:</b> Doris Lessing || <b>Tytuł:</b> Lato przed zmierzchem || <b>Wydawnictwo:</b> W.A.B. || <b>Rok wydania:</b> 2008 || <b>Liczba stron: </b>336 || <b>Kategoria:</b> literatura współczesna</span></div>
</div>
Maria Włodarskahttp://www.blogger.com/profile/17430104865609671377noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3827110804104423003.post-19142742086794762482016-02-09T17:51:00.002+01:002016-02-20T11:43:28.694+01:00W cieniu 2012 #9Cześć i czołem, panowie i panie!<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.fwcdn.pl/po/16/10/431610/7551098.3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.fwcdn.pl/po/16/10/431610/7551098.3.jpg" height="400" width="280" /></a></div>
Dziś znowu pojawia się na blogu recenzja filmowa. Głównie dlatego, że czytanie "Lata przed zmierzchem" Doris Lessing zajęło mi więcej czasu niż się spodziewałam, w między czasie słuchałam "Amerykańskich bogów", przyjmowanie audiobooka jednak trwa bardzo długo.<br />
<br />
W międzyczasie obejrzałam film, który od dawna chciałam zobaczyć. Z moich obliczeń wynika, że w sumie od prawie czterech lat. Przede wszystkim uwiódł mnie plakat. (Zobaczcie, siedzi z boku!). Długo używałam go jako zakładki (miałam go w formie ulotki), potem zgubiłam, o filmie zapomniałam. Jestem jednak fanką "sztuki" czeskiej więcej doszłam do wniosku, że chętnie obejrzę, tym bardziej, że mój chłopak jest jeszcze większym fanem czechowatości niż ja.<br />
<br />
Możecie wierzyć lub nie, ale nie czytam opisów filmów, które chcę zobaczyć. Nie lubię wiedzieć o czym jest film, książka, cokolwiek. Nie chodzi o spoilery, ale przede wszystkim o to, że wolę się nie uprzedzać. Czasami tematy w książkach czy filmach mogą mi nie odpowiadać i wolę jednak mieć bardzo mgliste pojęcie. Nie patrzę na recenzję. Czas na takie rzeczy jest przede wszystkim po seansie, żebym mogła się odnieść, porównać spostrzeżenia, zgodzić lub nie. Czasami mam takie poczucie, że słowa innych ludzi dość znacznie wpływają na moje opinie - szczególnie te negatywne. A wolę mieć wolne myśli.<br />
<br />
Film "W cieniu" chciałam zobaczyć, ponieważ spodziewałam się czeskiego filmu noir, osadzonego w klimacie kraju komunistycznego. Krótko mówiąc - spodziewałam się "Złego" Tyrmanda na ekranie. Można powiedzieć, że miałam dość duże oczekiwania (ten plakat!). No i dostałam... cóż... dostałam marny, dość wtórny film o dobrym policjancie, który podejmuje walkę ze służbami bezpieczeństwa, które spiskują przeciwko Żydom. I jak teraz to piszę, to nawet sensownie brzmi, ale to zdecydowanie film, który zrobiony jest na modłę polskich filmów historycznych, które ukazywały się w ostatnich latach. Nudne, plastikowe postacie, które pełnią przede wszystkim funkcję, nie są prawdziwymi ludźmi. Jest zły komunista, dobry policjant, wspaniała żona, syn urwis. Zbyt prosto, zbyt schematycznie. Ciekawszą postacią jest Niemiec, ale potraktowany jest po macoszemu - niby jest skomplikowany, niby był w więziony, niby nie wiadomo czy on jest dobry czy nie. To chyba najbardziej rozczarowująca rola, ponieważ daje miejsce na pokazanie czegoś, ale jest dość szybko i sprawnie uciętą, zgaszona.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.fwcdn.pl/ph/16/10/431610/416181.1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.fwcdn.pl/ph/16/10/431610/416181.1.jpg" height="384" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
"W cieniu" to czesko-polska koprodukcja , ale raczej nie zobaczymy na ekranie żadnych polskich aktorów. To dobrze, wolałabym darować sobie oglądanie Więckiewicza setny raz. Niektóre sceny były kręcone na terenie polski i PISF maczał palce w produkcji, zdjęcia robił Adam Sikora (Cztery noce z Anną, na przykład). Jeśli chodzi o aktorów to warto przede wszystkim wspomnieć o dwóch - Ivanie Trojanie, który grał detektywa Hakla - i Sebastianiu Kochu. Pierwszy jest zdecydowanie jednym z bardziej popularnych czeskich aktorów, ma za sobą rolę w "Samotnych" czy "Braciach Karamzow". Drugiego natomiast można pamiętać z genialnego niemieckiego filmu "Życie na podsłuchu". I faktycznie, Koch grał najlepiej i nie pozostawił miejsca na innych. Nie pokusiłabym się jednak na stwierdzenie, że warto obejrzeć ten film dla niego. Moim zdaniem - to produkcja na tyle średnia, że można jej nie oglądać. Jak ktoś chce - niech sięga, są całkiem dobre zdjęcia na przykład. Jednak sądzę, że lepiej włączyć sobie "Życie na podsłuchu", ponieważ film do pewnego stopnia dotyka tych samych problemów, a jest o niebo lepszy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://der-film-noir.de/v1/sites/default/files/imagepicker/1/Ve%20Stinu-Poster-web1.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="http://der-film-noir.de/v1/sites/default/files/imagepicker/1/Ve%20Stinu-Poster-web1.jpg" height="261" width="400" /></a></div>
No dobrze, ale co jest złego w tym filmie. Napisałam o dość naiwnej, wtórnej historii, niezbyt dobrze wykreowanych postaciach, papierowych, bardzo funkcyjnych. W moim odczuciu ten film ciągnie pewne wątki, a potem nagle je urywa. To najlepiej widać w historii Niemca, dowiadujemy się, że był w radzieckim obozie, ma córkę, żonę, nie widział ich, był esesmanem. I tyle, ni mniej, ni więcej. Reżyser dał nam trochę informacji, ale wątku nie rozwinął, trochę jakby powiedział sobie "nie, to film nie o tym, ale sam nie wiem, może i o tym". Poza tym - to co robią postaci w tym filmie jest tak nieskończenie absurdalne. Nie chcę tutaj spoilerować wam, ale Hakl się raczej nie popisuje inteligencją, opanowaniem i zdrowym rozsądkiem. Miota się przed większość filmu, sam nie wie, co ze sobą zrobić. Tu pójdzie, tam pójdzie, tego oskarży i tamtemu na wtyka. Powyzywa kogoś. Bez ładu i składu. Chaos i nieuporządkowanie.<br />
<br />
Słuchajcie, ja rozumiem, że to do pewnego stopnia film ważny, nie tylko dla Czechów, ale również w dużym stopniu dla ludzi z byłego bloku wschodniego, ale jego wykonanie jest po prostu złe. Dostajemy "rozliczeniową" i nawiną bajkę, dość jednostronną i na pewno wtórną. Temat potraktowany jest powierzchownie, mam poczucie, że to taki szklony film, dla dzieciaków, żeby się czegoś nauczyły, wartości artystycznej tam niewiele. <br />
<br />
<b>9/20 w skali Marii </b><br />
<br />
<b>Oryginalny tytuł: </b>Ve stinu || <b>Reżyseria:</b> David Ondříček|| <b>Premiera:</b> 2015 || <b>Produkcja:</b> Czechy, Słowacja, Polska || <b>Gatunek:</b> dramat, kryminał, thriller</div>
Maria Włodarskahttp://www.blogger.com/profile/17430104865609671377noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3827110804104423003.post-61649132188333838142016-02-06T08:58:00.000+01:002016-02-20T11:40:32.514+01:00Paddinton 2015 #8 <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.kinopodbaranami.pl/images_lib/doc_6816_0.jpg" imageanchor="1"><img border="0" src="http://www.kinopodbaranami.pl/images_lib/doc_6816_0.jpg" height="360" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Cześć, kochani! Misie!<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Dziś chciałabym przywołać misia i to nie jakiegoś takiego zwykłego misia, ale Misia Paddingtona. Chyba - bo nie mogę zaręczyć - oglądałam Paddingtona jak byłam mała. Wikipedia wskazuje, że to całkiem możliwe, więc zakładam, że właśnie stąd znam tego uroczego zwierza w niebieskim płaszczyku i czerwonym kapeluszu. Ale tak między bogiem a prawdą, nie jestem w stanie sobie przypomnieć nic więcej z mojego dzieciństwa, co by dotyczyło Paddingtona i mojej przygody z nim. A i możliwe, że - kiedyś tam, z 15 lat temu - słyszałam fragmenty książek o misiu. U mnie w podstawówce była akcja "Cała Polska czyta dzieciom", na każdej długiej przerwie jakiś nauczyciel czytał coś dla dzieci, pamiętam Harry'ego Pottera i Mikołajka, co do Paddintona nie jestem pewna, ale pasuje mi do konwencji tych spotkań. Swoją drogą, ciekawa jestem czy ta akcja jest ciągle kontynuowana, bo pamiętam, że to uwielbiałam. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://cdn1-www.comingsoon.net/assets/uploads/19/0//file_593673_paddington-poster.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://cdn1-www.comingsoon.net/assets/uploads/19/0//file_593673_paddington-poster.jpg" height="400" width="268" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W każdym razie - ostatnio Miś Paddington powrócił do mnie z impetem. Nie wiem, co się dokładnie stało, że nagle sobie o nim przypomniałam, ale doszłam do wniosku, że ten nowy film fabularny zobaczyć po prostu muszę, tym bardziej, że sam miś jest zrobiony prześlicznie. Zazwyczaj nad niczym się tak nie zachwycam, ale słuchajcie - spójrzcie na tę jego piękną twarzyczkę, nosek, oczka i to ubranko. Sam cukier. Do tego Paddinton jest tak rozczulająco naiwny, kocha marmoladę i mówi takim pięknym, uroczym angielskim (oglądałam w oryginale, ponieważ mój chłopak nie znosi polskiego dubbingu, więc poszłam na ustępstwa, czego się nie robi dla Paddingtona!). Mój zachwyt nie miał końca, no zakochałam się i nie wiem dodatkowo dlaczego. Przecież to miś, miś z Darkest Peru, ale ciągle tylko nieistniejący pluszak. Nie wiem, co mi ten miś zrobił, ale do teraz jestem rozczulona i wzruszona jak myślę o tym pięknym zwierzu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale przejdźmy do samego filmu, bo przecież to chyba najważniejsze. Paddington - bo tak nazywa się film - pojawił się w polskich kinach ponad rok temu, ponad miesiąc po premierze światowej. I tak niezły czas, jak dla mnie. Reżyserem i współscenarzystą jest Paul King, który wcześniej zrobił tylko Bunny and the Bull, raczej niezbyt znany, niezależny film (który możecie sobie zobaczyć na iPli, ja może skorzystam). Jeśli chodzi o obsadę, to mamy też parę znanych nazwisk: Hugh Bonneville (Downton Abbey) gra Henry'ego, Sally Hawkins (Kwiat Pustyni) wciela się w Mary, a głosem Paddinton jest Ben Wihshaw (fangirling bardzo mocno). Poza tym w obsadzie znajdziemy Petera Capaldiego czy Nicole Kidman. Prawda, że zachęcająco? Bardzo nawet. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://40.media.tumblr.com/7d5507a4f0b3133e38e21b07691bd6f3/tumblr_nth4ukUgHl1s9io1to1_500.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="http://40.media.tumblr.com/7d5507a4f0b3133e38e21b07691bd6f3/tumblr_nth4ukUgHl1s9io1to1_500.jpg" height="400" width="255" /></a>Ważne, w ocenie tego typu filmów, jest umiejscowienie Paddingtona w gatunku. Jak wskazują wszystkie znaki na niebie i ziemi, jest to film familijny, komediowy, przygodowy. Musimy spodziewać się żartów slapstickowych, typowo dla dzieci, dość prostej fabuły, niezbyt odkrywczej, mało wymagającego scenariusza i cukierkowości. I możemy to akceptować albo nie, możemy lubić albo nie, ale pamiętajmy o jednej ważnej rzeczy - Paddingtona nigdy nie będziemy mogli porównać do Wściekłych psów, a Dirty Dancing do Siódmej pieczęci, kumacie, nie? Paddinton to kino gatunkowe i jak dla mnie bardzo dobre. Mamy tutaj wszystko, co jest potrzebne - pięknego misia, który zrobiony jest niezwykle ładnie, poruszającą historię, trochę pokręconą rodzinę (tata kocha ubezpieczenia, mama rysuje książki, syn bawi się w eksperymenty, a córka jest w stanie nauczyć się języka misiowego), żarty dla dorosłych i dla dzieci, zły charakter (w tej roli Nicole Kidman, jak dla mnie bardzo przerażająca, w ogóle warto wspomnieć, że ten wątek "villanowy" jest dość makabryczny). Jest wszystko, zabawnie, ładnie, zgrabnie, absurdalnie. Czasami głupkowato, nawet często. Ale cóż - taka specyfika kina familijnego. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ja polecam bardzo, polecam bardzo. Bo to półtorej godziny czystej, bezpretensjonalnej zabawy i wzruszeń (no ja przepraszam bardzo, ale mnie miś, śpiący na deszczu na ławce, łamie serce). Nie spodziewajmy się tutaj kina wysokiej klasy, przemyśleń czy szalonej fabuły. Tutaj dostaniemy coś, co będzie dla nas "comforting", doda nam otuchy po ciężkim, smutnym i męczącym dniu. Najlepiej zamówić sobie pizzę z salami, nałożyć maseczkę na twarz i poprzeżywać film jakby się było dzieckiem. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dla ciekawych - podobno ma powstać druga część Paddingtona. Zapowiadana jest na 2017 rok.<br />
<br />
<b>13/20 w skali Marii</b><br />
<br />
<b>Oryginalny tytuł:</b> Paddington || <b>Reżyseria: </b>Paul King || <b>Premiera:</b> 2015 || <b>Produkcja:</b> Francja, Wielka Brytania || <b>Gatunek</b>: familijny, przygodowy, komedia</div>
Maria Włodarskahttp://www.blogger.com/profile/17430104865609671377noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3827110804104423003.post-32816816861038376192016-02-03T08:55:00.000+01:002016-02-20T11:34:36.365+01:00Grzywaczewski (bwbIII) #7<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipcW8a075nbrSZa2N531wDcTz0Xr6poy9rT-JTmLXfC7hEcDNoOgD4MoNiLwOnOOr_lstDZ94I-x-GOX5JoUnfNzn-JwOvqqudSRnEq149PxsS04lB1E3caisRxfgtopu45B6vpnXIYKY/s1600/DSC_0107.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipcW8a075nbrSZa2N531wDcTz0Xr6poy9rT-JTmLXfC7hEcDNoOgD4MoNiLwOnOOr_lstDZ94I-x-GOX5JoUnfNzn-JwOvqqudSRnEq149PxsS04lB1E3caisRxfgtopu45B6vpnXIYKY/s640/DSC_0107.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Czołem, czołem!<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Dzisiaj kolejne "byłam w bibliotece". Pożegnałam się z "Farbami wodnymi" i opowiadaniami Andricia (nie pisałam o tym na blogu, przeczytałam raptem jedno i nie mam o nim zbyt wiele do powiedzenia), a przywitałam tylko jedną książkę z gatunku "non-fiction". Chciałam może i coś z beletrystyki, ale zdecydować się nie mogłam, więc nie szukałam niczego na siłę. Tym razem sięgam po reportaż nie z Czarnego, ale Wydawnictwa Literackiego, które też lubię, szanuję i czytam. Poza tym - temat absolutnie do mnie trafia. Naczytałam się w swoim życiu Stasiuka, więc wschód wydaje mi się miejscem absolutnie wyjątkowym. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z Tomaszem Grzywaczewskim nie spotkałam się jeszcze, więc nazwisko mi w ogóle nieznane, ale chyba nie jest to osoba całkowicie nieznana, bo po wpisaniu w Google, Tomasz Grz, od razu w sugerowanych miałam autora. Pełna nazwa książki to "Przez dziki Wschód. 8000 km słynnej ucieczki z gułagu". Książka to reportaże z sześciomiesięcznej podróży Grzywaczewskiego śladami książki "Długi marsz" Rawicza (tu się przyznaję, nie czytałam). </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Póki co nie mogę zbyt wiele powiedzieć, ale kiedy tylko przeczytam odezwę się. A w najbliższym czasie spodziewajcie się mojej opinii o książce Doris Lessing "Lato przed zmierzchem".</div>
Maria Włodarskahttp://www.blogger.com/profile/17430104865609671377noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3827110804104423003.post-13407714724792431802016-01-31T12:00:00.000+01:002016-02-20T11:33:45.351+01:00słuchowsika i audiobooki #6<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAPPMu-zlEtXobiCsOVc96IqRFniozRucnNhmh_y6nARI2SMpTo4ULdIzH9tb-BhI0Bm0LuOd3cqQYqSfEs2PTVDC_J6Mtydg1ZO1O0XK-NSCbx7SR0uplOIpdu9Csods_1xp4WowKHp8/s1600/DSC_0079.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAPPMu-zlEtXobiCsOVc96IqRFniozRucnNhmh_y6nARI2SMpTo4ULdIzH9tb-BhI0Bm0LuOd3cqQYqSfEs2PTVDC_J6Mtydg1ZO1O0XK-NSCbx7SR0uplOIpdu9Csods_1xp4WowKHp8/s400/DSC_0079.JPG" width="265" /></a></div>
Cześć!<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Dzisiaj chciałabym poruszyć temat słuchowisk. Ale czym one właściwie są? Słuchowiska to nagrania głosów, dźwięków i muzyki, które oparte są na jakimś tekście literackim. Coś jak teatr, ale bez obrazu. Słuchowiska różnią się od książek audio przede wszystkim tym, że w nich nie ma narratora (teoretycznie może się zdarzyć, że jest, ale on bardziej ciągnie fabułę niż cokolwiek opowiada) i mamy do czynienia z interpretacjami tekstów, czytanych przez reżyserowanych aktorów. Książki audio to po prostu odczytane książki - zazwyczaj przez lektora. Więc, słuchowiska i audiobooki to zdecydowanie inne formy i nie ma co porównywać. Może się wydawać, że słuchowisko jest ciekawsze, bo i muzyka, i dźwięki. Ale jak dla mnie - nie jest to takie oczywiste. Słuchowiska muszą być krótkie, trwają po godzinę, czasem są w odcinkach. Audiobook, dlatego, jest trochę dokładniejszy. Dostajemy więcej książki w książce, wiecie o co mi chodzi?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ja słuchowiska w swoim czasie namiętnie słuchałam. Podobało mi się, że są takie inne, ciekawe. Nie to, co te nudne audiobooki, jeden facet czyta, nudy. (Moje zdanie na temat książek audio radykalnie od tego czasu się zmieniło.) Ale miałam i tak dość duży problem, czego słuchać. Były powieści - jak "Wojna i pokój", które po prostu chciałam przeczytać. W pełnym znaczeniu tego słowa, słuchowisko to było zbyt mało i zbyt płytko. Dlatego upodobałam sobie słuchanie dramatów, rzeczy których znałam lub po prostu krótkiej prozy. Ale jak to ze wszystkimi moimi pasjami bywa - urwało się, tak jak nagle się zaczęło. Z dnia na dzień przestałam słuchać i tyle. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Niedawno wróciłam, ponieważ musiałam. Tutaj znów odezwały się do mnie studia. Potrzebowałam przeczytać coś - opowiadanie, powieść, esej, poezję - Danilo Kisa, dość popularnego autora serbskiego. W moich ukochanych bibliotekach nic nie było. Myślałam, że będę musiała się obejść smakiem i grać dobrą minę do złej gry, ale znalazłam słuchowisko jednego z opowiadań Kisa i doszłam do wniosku, że to idealna okazja, żeby sobie przypomnieć tę formę. Zaczęłam wczoraj, ale skończyłam dziś. Świetna przygoda! Przyjemnie znów się przenieść w taki świat. Położyłam się do łóżka i zaczęłam słuchać, leżąc sobie na granicy snu i jawy. Idealny relaks. Polecam wszystkim spróbować. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
No dobrze, ale może teraz o słuchowisku, które słuchałam. Autorem jest Danilo Kis - jak już wspomniałam wcześniej - serbski autor, często porównywany z Brunonem Schulzem. Postmodernista, jego utwory zawierają wiele elementów autobiograficznych. Pracował także jako tłumacz. W Polsce jest stosunkowo mało popularny, chociaż jest tłumaczony, to dość ciężko trafić na papierową kopię w bibliotece. Na półce "literatura jugosłowiańska" znajdziemy przede wszystkim Andricia i w drugiej kolejności - Słoweńca - Jancara. Część utworów Kisa można znaleźć w internecie, ale również można natrafić na dwa słuchowiska - "Mansarda" i "Noc i mgła". Ja słuchałam tego drugiego.<br />
<br />
Słuchowisko "Noc i mgła" pojawiło się w Polskim Radiu za sprawą "Powieści w teatrze wyobraźni". Jest oparte na spektaklu telewizyjnym w reżyserii Janusza Kukuły. Andreas Sam - główny bohater opowiadania i słuchowiska - jest mężczyzną w średnim wieku, który po 20 latach powraca do swojej rodzinnej wioski i zachodzi do nauczycielki ze szkoły podstawowej. Zaczynają wspominać i ich wspomnienia zasadniczo różnią się od siebie, kiedy Andreas mówi, że miał psa kundelka, podobnego do wilka, jego nauczycielka odpowiada, że bernardyna. I tak dalej i tak dalej. Ciekawie, frustrująco i boleśnie, polecam ludziom o mocnych nerwach, mimo że teoretycznie w słuchowisku nie dzieje się nic, co by mogło w jakikolwiek sposób wydać się... przerażające?<br />
<br /></div>
Maria Włodarskahttp://www.blogger.com/profile/17430104865609671377noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3827110804104423003.post-26380617969964652272016-01-28T12:00:00.000+01:002016-02-20T11:29:37.263+01:00Farby wodne - Lidia Ostałowska #5<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkpREheT2qwW4PVNdFk6B4VupfdUzjvW2DgxS4sz-RiDM3j26TODXbo18uEedV4SUZHG-iugbMBJTmbffX1siJd1plP147wvKRc2Gebjt_36GJS95JEL9wwx34N5tYxX4fcX2nEPjmkbc/s1600/DSC_0100.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkpREheT2qwW4PVNdFk6B4VupfdUzjvW2DgxS4sz-RiDM3j26TODXbo18uEedV4SUZHG-iugbMBJTmbffX1siJd1plP147wvKRc2Gebjt_36GJS95JEL9wwx34N5tYxX4fcX2nEPjmkbc/s640/DSC_0100.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
Cześć miśki!<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Dziś przychodzę do was z obiecaną recenzją "Farb wodnych", skończonych dzisiaj. Pisałam wcześniej, że zostało mi tej książki niewiele, no i faktycznie - w około pół godziny ją zamknęłam. Wydawało mi się, że będzie jej więcej, ale reportaż zawierał masę przypisów i zdjęć. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"Farby wodne" Lidii Ostałowskiej również wypożyczyłam z biblioteki. Prawie zawsze jak widzę reportaż z Wydawnictwa Czarnego to się rzucam i biorę niezależnie od tematyki. Mam poczucie, że na pewno się nie natnę i biorę dobrą książkę. I chyba nigdy mi się nie zdarzyło, żebym wzięła cokolwiek z serii Sulina czy Reportaże, co by był dla mnie wielkim rozczarowaniem. Wśród powieści zdarzały się zbuki, jak na przykład fatalna powieść Ireny Karpy, ale no cóż. Widocznie jak w dym można kupować tylko non fiction. W każdym razie - książki Czarnego poznaję po designie, mam w głowie radar. Już ponad miesiąc temu wybrałam "Farby wodne" z półki bibliotecznej, ale tematyka mnie dość... odrzucała. Nie chodzi mi o to, że nie chcę czytać książek, dotyczących tak przerażających tematów, ale powiedzmy sobie szczerze - to nie jest lektura na słoneczne przedpołudnie, szczególnie jak nie ma się głowy, czasu czy po prostu siły. Pani z biblioteki jednak mnie zmotywowała, ponieważ powiedziała, żebym podrzuciła "Farby wodne" ja najszybciej będę mogła, bo ktoś inny na nie czeka. Postanowiłam zabrać się za lekturę ASAP (korzystając trochę z mojego korpo slangu). </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dobrze, ale o czym jest ten reportaż (ja bym nazwała bardziej tę książkę zbiorem esejów)? Osią tej książki jest Dina Gottliebova, czeska Żydówka. Dziewczyna w 1943 roku trafia do Auschwitz-Birkenau. Jest byłą studentką akademii sztuk pięknych (musiała przestać chodzić na zajęcia z powodu pochodzenia) i w obozie ma malować numery na murach. Okazuje się jednak o wiele bardziej uzdolniona. Odkrywa ją pewien lekarz, który przedstawia ją Mengelowi, który poszukuje portrecisty. Dziewczyna maluje portrety Cyganów, na których Mengele prowadzi badania. Długo po wyzwoleniu, Dina chce odzyskać swoje portrety, które znajdują się w oświęcimskim muzeum. Zarząd jednak nie chce ich oddać. Spór trwa latami, Dina chce swoje akwarele, zmieniający się zarząd obstaje przy swoim. Cyganie również pragną, by twarze uwiecznione na kartkach pozostały w muzeum, ponieważ są ich talizmanem, dowodem cygańskiego Holokaustu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tak - w bardzo, bardzo - dużym skrócie można opisać "historię", która zawarta jest w "Farbach wodnych" Lidii Ostałowskiej. Jak dla mnie jest to książka w dużej mierze o ludobójstwie przeprowadzonym na Cyganach i zapomnieniu, że oni także byli ofiarami. Okazuje się, że wielu ludzi - jeszcze przed trzydziestu laty - uważało, że Cyganie ginęli w obozach nie ze względu na swoje pochodzenie etniczne, ale dlatego, że byli "kryminalistami". Reportaż opisuje ten fragment historii, który jest często pomijany i o którym nie pamiętamy, bo Cyganie nie wywalczyli tego, żeby się o nich uczyć. Od razu piszę - nie potępiam zachowania polskich Romów, w żaden sposób. Chodzi tylko o to, że pamięć nie zawsze jest sprawiedliwa, ale o wszystkich ofiarach zbrodni hitlerowskich powinno się pamiętać w ten sam sposób, bo oni wszyscy cierpieli i byli prześladowani, niezależnie od rasy, religii, wieku czy pochodzenia. Można dodać, że książka daje do myślenia, mnie bardzo zmęczyła. Poczułam się naprawdę przygnębiona i obolała, kiedy skończyłam część pierwszą, dotyczącą obozowego życia. Nie będę tutaj wypisywać okropności, jakie przeczytałam, bo jeżeli ktoś będzie chciał przeczytać książkę - sam musi się z nimi zmierzyć. Ciężko czasem uwierzyć, co ludzie mogą sobie zrobić, jak bardzo siebie skrzywdzić w imię idei. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jeżeli miałabym jakkolwiek skrytykować tę książkę to przede wszystkim zarzucam jej niespójność. Trochę gubiłam się w tym, co Ostałowska pisze. Nie wiedziałam, czy zmienia temat czy go kontynuuje, czy może już w ogóle pisze o czymś innym. Mam poczucie, że - w przeciągu trwania książki - jest lepiej, wszystko się wyraźniej łączy i w moim odczuciu mniej jest zamieszania. Reportaż jest trochę poszatkowany i mało płynny. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli jednak miałabym ocenić książkę w jakikolwiek sposób to nie jestem w stanie. Chodzi mi o to, że ciężko o takim reportażu wypowiedzieć się jednoznacznie, powiedzieć czy się to podobało czy nie. To nie taka książka. Jest zbyt przerażająca i bolesna. Moim zdaniem warto "Farby wodne" przeczytać, ponieważ jest to książka ważna, inteligentna i może nieść wiele tematów do rozmyślań, nie tylko dotyczących II wojny światowej, ale także instytucji muzeum, sztuki, własności i ludzkiego cierpienia.<br />
<br />
<b>15/20 w skali Marii </b><br />
<br />
<b>Autor:</b> Lidia Ostałowska || <b>Tytuł: </b>Farby wodne || <b>Wydawnictwo:</b> Czarne || <b>Rok wydania:</b> 2011 || <b>Liczba stron: </b> 264 || <b>Kategoria: </b>literatura faktu</div>
Maria Włodarskahttp://www.blogger.com/profile/17430104865609671377noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3827110804104423003.post-81420050728930572072016-01-25T19:13:00.002+01:002016-02-20T11:33:03.140+01:00Milos Crnjanski - Wędrówki #4<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiJzd3ZWj7hTwuw8M1stQY4QtQ37XZSBJXcqk02m4q0KBwL0Bgs0zBGyL_3MREOg34ieeuVugmCJAZF_gK1FGFNjzgAso9sN8VJCft0-z19KUqfGvlWe73TyslxmK8KPcZfSVvDom4yO8/s1600/pizap.com14537441965601.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiJzd3ZWj7hTwuw8M1stQY4QtQ37XZSBJXcqk02m4q0KBwL0Bgs0zBGyL_3MREOg34ieeuVugmCJAZF_gK1FGFNjzgAso9sN8VJCft0-z19KUqfGvlWe73TyslxmK8KPcZfSVvDom4yO8/s640/pizap.com14537441965601.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Cześć, miśki!<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Wiem, w poprzednim poście obiecywałam opinię na temat "Farb wodnych", ale okazało się, że egzamin z literatury serbskiej jest bliżej niż mogłoby się wydawać i musiałam skupić się na mojej lekturze na studia. "Farby wodne" kończę tak, czy tak. Zostało mi może z 50 stron. Dodatkowo - teraz w drodze do pracy i z pracy słucham Neila Gaimana "Amerykańskich bogów". Bardzo dobry wybór, bo naprawdę mi się tę książkę dobrze słucha. Obiecuję, że przy okazji mojej opinii na temat tej powieści, napiszę też coś o audiobookach, które przez wielu ludzi są dość nielubianą formą przyswajania książek. Ja lubię, bo mogę słuchać w autobusie i jak idę. A z książką w ręku jest czasem dość niewygodnie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pisałam, że jestem nastawiona bardzo pozytywnie do "Wędrówek". Chociaż przyznam, że jak zaczynałam to sama nie wiedziałam, czy to będzie udana przygoda czy nie. Crnjanski ma dość charakterystyczny styl, mnie osobiście jego pisanie kojarzy się a Marquezem, którego bardzo lubię. Chyba najlepszym stwierdzeniem będzie: Crnjanski snuje opowieść. Mało mamy tam dialogów, do tego to powieść wielowątkowa, która skupia się przede wszystkim na Vuku Isakoviciu, jego żonie Dafinie i jego bracie Arandjelu. Powiedzieć, że "Wędrówki" to powieść obyczajowa to zdecydowanie, określenie, że to książka historyczna albo tym bardziej romantyczna to także chybiony strzał. Bo "Wędrówki" mają coś w sobie z "Mostu nad Driną" Ivo Andricia. Są o Serbach i o ich burzliwej historii, oczywiście z obie historie opowiedziane są w ogóle z innej perspektywy, ale łączy je właśnie ta historiografia, opis wierzeń, zabobonów, konfliktu tragicznego Serbów. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Fabularnie można streścić tę historię w dwóch, może trzech zdaniach, ale nie zrobię tego, ponieważ może to zniszczyć czytanie, a tego bym nie chciała. Powiem tylko, że akcja dzieje się w Wojwodinie (w północnej części Serbii, która została ofiarowana Serbom w XVII wieku, kiedy uciekali przed Osmanami), w połowie XVIII wieku, bohaterami są oficer, który idzie walczyć - po stronie austriackiej - z Francją, jego żona i brat kupiec. Fabuła sama w sobie nie jest najważniejsza - sprawa jasna - ale jednak warto mieć z tego taką najbardziej pierwotną uciechę książkową. Bo tak naprawdę to "Wędrówki" to książka... filozoficzna. Crnjanski snuje rozważania na temat losu Serbów, ale nie tylko. Pyta się także o sens życia, miejsce w religii i zbawienie - czy można go doświadczyć. Jeżeli ktoś oczekuje, że znajdzie w tej książce jakiekolwiek odpowiedzi - to niech nawet nie zaczyna czytać, bo Crnjanski niczego nie podaje na tacy, a to co wyciągniemy z książki zależy tylko od nas samych. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jak dla mnie - książka absolutnie fascynująca, porwała mnie i wciągnęła. Przeczytałam w przeciągu dwóch dni i nie mogłam się od niej oderwać, była naprawdę świetna. Fenomenalna. Nie spodziewałam, że spodoba mi się aż tak bardzo.<br />
<br />
<b>14/20 w skali Marii</b><br />
<br />
<b>Autor: </b>Miloš Crnjanski || <b>Tytuł: </b>Wędrówki || <b>Wydawnictwo: </b>Wydawnictwo Łódzkie || <b>Rok wydania: </b>1982 || <b>Liczba stron:</b> 281 || <b>Kategoria:</b> literatura piękna<br />
<br /></div>
Maria Włodarskahttp://www.blogger.com/profile/17430104865609671377noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3827110804104423003.post-31047529389698409452016-01-21T18:05:00.000+01:002016-02-20T11:19:04.203+01:00Jancar (bwbII) #3<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgaLgEBOpCZI3EShvZ6xIriR9zFZ6kPuYGvGytxlWNnPZ9IE9DT7EI4W8RWgPbQo56TfDjTinlGQ-VzTeSWINWnW6uyxVth_2WbkpKtS3FxVGfq7baLvkI5Hj9SguKk3EK7i9DKZMSbXxQ/s1600/pizap.com14533947792091.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgaLgEBOpCZI3EShvZ6xIriR9zFZ6kPuYGvGytxlWNnPZ9IE9DT7EI4W8RWgPbQo56TfDjTinlGQ-VzTeSWINWnW6uyxVth_2WbkpKtS3FxVGfq7baLvkI5Hj9SguKk3EK7i9DKZMSbXxQ/s640/pizap.com14533947792091.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Cześć, miśki!<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Przychodzę do was dzisiaj z drugim pod rząd postem dotyczącym biblioteki. Akurat się tak składa, że do biblioteki chodzę zazwyczaj hurtowo, w przeciągu jednego tygodnia odwiedzam wszystkie cztery w przeciągu paru dni, a potem mam miesiąc spokoju. Tym razem wzięłam tylko jedną książkę, ponieważ w tej bibliotece mam wypożyczone 2 pozycje potrzebne mi do licencjatu, nie oddawałam ich, więc po prostu nie miałam jak wypożyczyć czegokolwiek innego. Smutek. Chociaż przyznam się wam, że książki wypożyczam kompulsywnie, zawsze mam przynajmniej 10 do przeczytania, ale nadal bym brała więcej. No cóż. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<h3 style="text-align: justify;">
Drago Jancar - <i>Galernik</i></h3>
<div style="text-align: justify;">
Tym razem znów lektura na studia. Tym razem jednak mamy do czynienia z literaturą słoweńską, której się naczytałam w zeszłym roku. (O tym wspomnę w osobnej notce, zrobię taki przegląd słoweńskich książek.) To jest jedna z ostatnich moich lektur. Jancara znam z opowiadań i esejów, z dłuższą prozą nigdy nie miałam styczności, ale przeczuwam, że ta książka może mi się spodobać, ponieważ poprzednie rzeczy przypadły mi do gustu. Może to nie jest do końca literatura, którą wybieram sama z siebie, ale warto czasem wyjść poza swoją strefę komfortu. Zobaczymy, na pewno napiszę wam moją opinię. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Spodziewajcie się również recenzjoopinii na temat książki, którą teraz kończę. Chodzi mi o "Farby wodne" Lidii Ostałowskiej. Z dnia na dzień coraz bardziej klaruje mi się opinia, więc mam nadzieję, że stworzę cokolwiek sensownego na tak trudny temat. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;"><b>Teraz czytam: </b>"Farby wodne" - Lidia Ostałowska, "Wędrówki" - Milos Crnjanski i <b>słucham:</b> Brandona Sandersona "Drogę królów". <b>Słucham: </b>Makeba - Jain. <b>Zapach: </b>Watercolors KC</span></div>
Maria Włodarskahttp://www.blogger.com/profile/17430104865609671377noreply@blogger.com0Łódź, Polska51.7592485 19.45598330000007151.602042499999996 19.133259800000072 51.9164545 19.778706800000069tag:blogger.com,1999:blog-3827110804104423003.post-46431442966044462142016-01-20T19:03:00.000+01:002016-02-20T11:18:44.274+01:00Eco, Szurosz i Crnjanski (bwbI) #2<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpRsMZwETjx4W5Oye0SHpEifshZEPhbF48hCMr97t9rYfUVQs9_iQVMtbJpd-ABu169PbkHWIMO_jKd-GIrNqH5szTBmBAtq05sV5CAXV7gYlpL6KEZUf2guSbfpfOeTs4OD5owuP6Tw0/s1600/pizap.com14533101399051.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpRsMZwETjx4W5Oye0SHpEifshZEPhbF48hCMr97t9rYfUVQs9_iQVMtbJpd-ABu169PbkHWIMO_jKd-GIrNqH5szTBmBAtq05sV5CAXV7gYlpL6KEZUf2guSbfpfOeTs4OD5owuP6Tw0/s640/pizap.com14533101399051.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Cześć, <a href="http://dinoanimals.pl/wp-content/uploads/2014/10/Wargacz_15.jpg">wargacze</a>!<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jeżeli miałabym wymienić moją ulubioną instytucję publiczną to nie byłby to ZUS ani MPK. Jest jednak pewne miejsce wyjątkowe, które jest często darmowe (no chyba, że ktoś tak jak ja notorycznie zapomina o terminie zwrotu) i w którym są książki. Co bardziej domyślni zgadli, że chodzi mi o bibliotekę. I mają rację. Bo biblioteki uwielbiam. Szczerze je kocham. Bywam regularnie, panie bibliotekarki znają moje imię, a ja czasem podrzucę jakąś książkę, którą kupiłam. Jestem zapisana w wielu bibliotekach. Podejrzewam, że jest ich ponad dziesięć, ale nie bywam w każdej z nich. Mam parę swoich ulubionych do których wracam i parę niezbyt lubianych. Normalna sprawa. Aktualnie krążę między czterema wypożyczalniami książek, jedna jest bardzo blisko mnie, druga bardzo blisko mojej pracy, trzecia bardzo blisko moich studiów a czwarta jest koszmarnie daleko i muszę około 45 minut tłuc się tramwajem. Ale ciężko mi z niej zrezygnować, ponieważ ma bardzo interesujące zbiory i zawsze coś dla siebie znajdę. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Postanowiłam zrobić serię, gdzie będę się dzielić z wami moimi dziećmi, które przywlekłam ze sobą. Zazwyczaj biorę około trzech książek, różnych. Staram się czytać zróżnicowane książki, co by siebie nie zanudzić, trochę się rozwinąć i poznać jak najwięcej autorów, gatunków, stylów. Jestem całkiem ciekawa literatury. W serii "Byłam w bibliotece" (stąd bwbI - I to po prostu numer odcinka) nie będę pisała długich, wyczerpujących recenzji. Na to czas będzie później. W tej serii będę pokazywać, co mam, trochę przybliżać tematykę, autorów, może opowiem jakąś anegdotkę, wyjaśnię, dlaczego właściwie padło na te dzieci, a nie inne. Ot, taki mały biblioteczny haul (że tak posłużę się nomenklaturą blogerek i vlogerek urodowych). Mam nadzieję, że ta seria przypadnie wam do gustu! Mam jeszcze pomysły na wiele innych serii, filmowych między innymi!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<h3 style="text-align: justify;">
Miloš Crnjanski - <i>Wędrówki</i></h3>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiE6Fvd9Y4BA9_hOtdgm9Tw1anwzp82YYCPxbXDWea7aAM3lvrYjczmKrHVc5kLA3AS2KldHg1T7Au6QWlzzHA6eXEFPMjzmNayVRywkhKDOF3gDPVs0Z3t3xgUPlTpD4XXqXHH2IPvEf4/s1600/pizap.com14533120467191.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiE6Fvd9Y4BA9_hOtdgm9Tw1anwzp82YYCPxbXDWea7aAM3lvrYjczmKrHVc5kLA3AS2KldHg1T7Au6QWlzzHA6eXEFPMjzmNayVRywkhKDOF3gDPVs0Z3t3xgUPlTpD4XXqXHH2IPvEf4/s640/pizap.com14533120467191.jpg" width="640" /></a></div>
<div>
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
Dlaczego sięgnęłam po tego serbskiego autora, który przypadkiem został umieszczony w literaturze czeskiej nie jugosłowiańskiej. Ze względu na moje studia. A studiuję slawistykę ze specjalnością słowenistyczną i serbskim. "Wędrówki" to moja lektura na egzamin, który odbędzie się w 27 stycznia! Tak, dziś przyniosłam książkę i jeszcze jej nie przeczytałam. Ale spokojna głowa, już się biorę! Powieść nie jest zbyt obszerna, więc spokojnie dam radę skończyć i przemyśleć. Powiem wam, że jestem do niej pozytywnie nastawiona, historia oparta jest na Wielkiej Wędrówce Serbów, więc może być ciekawie, a przynajmniej mam taką nadzieję. Zazwyczaj do lektur staram się podchodzić z jak najmniejszą rezerwą, ponieważ im więcej uprzedzeń tym gorzej się czyta. Trzymajcie kciuki, o książce na pewno trochę tutaj opowiem. Nie jest to wydawnicza nowość, ale czasem warto w pędzie po świeże - jak chlebek - tytuły odpocząć sobie z czymś wiekowym. </div>
<h3 style="text-align: justify;">
</h3>
<h3 style="text-align: justify;">
Mariusz Surosz - <i>Pepiki. Dramatyczne stulecie Czechów</i></h3>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRf9CNR2Ys6S9oCVo3vTJbZ3G1wTqaIaEHm5SS8HjJuWNAc7rB7IdZZSP6Bh4kNw6WtP3MGu7XV-gUYkDSpUpmaYrQwyT_LAuGK0haTMqJ6T88YINQRlGyt2v4PwKS4nk2bkv2tQFAesA/s1600/pizap.com14533121359781.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRf9CNR2Ys6S9oCVo3vTJbZ3G1wTqaIaEHm5SS8HjJuWNAc7rB7IdZZSP6Bh4kNw6WtP3MGu7XV-gUYkDSpUpmaYrQwyT_LAuGK0haTMqJ6T88YINQRlGyt2v4PwKS4nk2bkv2tQFAesA/s640/pizap.com14533121359781.jpg" width="640" /></a></div>
<div>
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
Lubię literaturę faktu. I często sięgam. Zdecydowałam się na coś o Czechach, ponieważ ten kraj mam zawsze gdzieś z tyłu głowy, kiedy przeglądam książki - czy to oparte na faktach czy powieści. Sięgałam po Kunderę czy Hrabala, w planach mam jeszcze więcej książek naszych zachodnich sąsiadów. Poza tym jestem fanką Szczygła, Mariusza Szczygła. Czasem mogę mieć wątpliwości co do jego zachowania, co raczej nie zmienia mojego podejścia, do książek czy artykułów, które pisze. Jak dla mnie - dziennikarskie mistrzostwo. Jak wiele osób wie - Szczygieł jest Czechofilem. I trochę mnie tą miłością zaraził. (Dodatkowo mój chłopak ukochał sobie Czechy i Kunderę w szczególności, wiec o tym małym państwie nie mam za bardzo szans zapomnieć). Surosza nie znam, nigdy nie czytałam, ale okładka i tematyka wyglądały zachęcająco. Książka składa się z zawrotnej ilości 17 esejów. Całkiem sporo. Tematy też całkiem zróżnicowane. Mamy coś o najbardziej znanym Czechu, Franzu Kafce, o komuniście, który zaprzedał swój kraj o astronomie, który porwał za sobą tysiące Czechów i Słowaków. A, a, a! Zapomniałam dodać, że książka opowiada także o bratnim narodzie Czechów czyli o Słowakach (i Czechosłowacji, oczywiście też). Na okładce mamy cytat z Hrabala: "Wiecie, kim są Czesi? To śmiejące się bestie!". Przyznam, że książka wydaje się tak zachęcająca, że nie mogę się doczekać, aż po nią sięgnę. (Na lubimyczytać przeczytałam, że Surosz - we wrześniu 2015, czyli całkiem niedawno - wydał też "Ach te Czeszki")</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<h3 style="text-align: justify;">
Umberto Eco - <i>Cmentarz w Pradze</i></h3>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4I8o14PAfe1H7gvhU4LAXlVz_9_8fF9FBX3UT7O2rs16h32BqCjOpQ4lmRc0vtJ4ogf9nrskjRyZ5t-kE8XGl7jmKisFFoZM2J63SP-PN7oVJtht6P6vbS5-aabFWMqlksCua4U6IotE/s1600/pizap.com14533123633391.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4I8o14PAfe1H7gvhU4LAXlVz_9_8fF9FBX3UT7O2rs16h32BqCjOpQ4lmRc0vtJ4ogf9nrskjRyZ5t-kE8XGl7jmKisFFoZM2J63SP-PN7oVJtht6P6vbS5-aabFWMqlksCua4U6IotE/s640/pizap.com14533123633391.jpg" width="640" /></a></div>
<div>
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
No, podczas tej wycieczki dużo Czechów, co? Teraz będzie wyznanie - nigdy nie czytałam Umberto Eco. Kiedy, dawno temu, jeszcze na początku liceum czytałam jakieś fragmenty, w gimnazjum słyszałam o takiej książce jak "Imię róży", książka wiele razy była mi polecana przez różne osoby. Parę razy miałam pana Eco w ręce, ale zawsze odkładałam. Dlaczego? Nie wiem. Czasem tak jest. A im dłużej się odkłada spotkanie z jakimś autorem tym trudniej jest po niego sięgnąć, ale postanowiłam w końcu się przełamać i sięgnąć po jakąś książkę. Chciałam oczywiście wziąć "Imię róży", ale go nie było. To wybrałam drugi tytuł, który wydawał mi się znajomy, czyli "Cmentarz w Pradze". Szczerze mówiąc, to za bardzo nie wiem czego się spodziewać. Naprawdę. Opis wygląda naprawdę zachęcająco, więc jestem pełna nadziei. A co wy sądzicie? Lubicie Eco?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jak zwykle. Rozpisałam się koszmarnie, mimo że chciałam krótszy post, tylko skrobnąć dla was na szybko. Ale widać jak mi się udało. Na końcu będę zawsze dodawać stopkę, czyli coś o mnie - co u mnie i tak dalej. Co sądzicie o pomyśle?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;"><b>Teraz czytam:</b> <i>Farby wodne</i> - Lidii Ostałowskiej, <i>Wędrówki </i>- Miloša Crnjanskiego, a do tego słucham - <i>Drogę królów</i> - Brandona Sendersona <b>Piosenka:</b> <i>Mistakes like this </i>- Prelow <b>Zapach:</b> Wild Sea Grass (Yankee Candle)</span></div>
Maria Włodarskahttp://www.blogger.com/profile/17430104865609671377noreply@blogger.com0Łódź, Polska51.7592485 19.45598330000007151.602042499999996 19.133259800000072 51.9164545 19.778706800000069tag:blogger.com,1999:blog-3827110804104423003.post-80357964850769924842016-01-18T18:42:00.001+01:002016-02-20T11:17:44.745+01:00rok czytelniczy 2016 #1<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEig12-qUvf7mNsPqmi40kHgbwkVWDGRZ6vA37LNSgb2-xnJ_VeZVF6YP1KCOx_rqL9gNTUG2LOsss0omSwRPjzy2y0NVBxjIBGZa2-ZruykULB2_2eDv39uFQg-ShgVdvia4mP-HrWZB-g/s1600/DSC_0026.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEig12-qUvf7mNsPqmi40kHgbwkVWDGRZ6vA37LNSgb2-xnJ_VeZVF6YP1KCOx_rqL9gNTUG2LOsss0omSwRPjzy2y0NVBxjIBGZa2-ZruykULB2_2eDv39uFQg-ShgVdvia4mP-HrWZB-g/s640/DSC_0026.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
2015 rok - podobnie jak 2014 - minął mi pod znakiem wielkiego wyzwania książkowego. Jedna książka na tydzień, pięćdziesiąt dwie w przeciągu roku. 2015 był jednak bardzo zajęty, męczący i wymagający, rzutem na taśmę udało mi się przeczytać tyle książek, żeby spełnić zadanie. Ale i tak nie byłam zadowolona. Z jednego prostego względu - zakładałam, że 2015 skończę z siedemdziesięcioma książkami na koncie. Nie spodziewałam się jednak, że moje życie obróci się o 180 stopni, że znajdę sobie pracę i wyprowadzę się od rodziców. Powinnam się cieszyć, że dałam radę - ale nie jestem zadowolona. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie chodzi tylko o ilość książek, ale o jakość. Kiedy odkopałam moją listę lektur z 2014 roku, aż westchnęłam. Miałam na niej fenomenalne pozycje, które do dziś wspominam się z podnieceniem. Sięgnęłam po Kertesza, Rejmer, Twardocha. W 2014 zakochałam się w reportażu, wtedy też trafił w moje ręce Szczygieł, Radłowska czy Szabłowski. Pierwszy raz zetknęłam się z krótką prozą Kereta (dodam, że fanką opowiadań nie byłam, ale "Tęskniąc z Kissingerem" stanowczo zmieniły moje zdanie). Przeczytałam masę Kopra i jego historii. Poznałam Hertę Muller, Susan Sontag, Sylwię Chutnik, Magdalenę Grzebałkowską. Wzięłam do ręki fenomenalny i magiczny debiut Radka Raka. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać. Oczywiście - trafiły mi się literackie buble. Nie da się tego uniknąć. Okropna Karpa wynudziła mnie na śmierć, "Szlachcianki dawnej Polski" rozczarowały mnie brakiem rzetelności i naiwnością autorki. Książka "Baiyun to biała chmura" była dla mnie udręką podobnie jak "Linia piękna" Alana Hollinghursta w fatalnym tłumaczeniu. Ale 2014 rok - to był fenomenalny rok, literacko przede wszystkim. Kiedy robiłam zestawienie końcoworoczne nie wiedziałam co wybrać, tyle dobrych książek! </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Niestety, 2015 nie obfitował w tak dobre książki jak wcześniej. Więcej miałam miernych książek, niż tych naprawdę dobrych. Nie potrafiłam nawet wytypować pierwszej dziesiątki, niestety. Podczas trwania roku nie myślałam o tym, co przeczytałam, ale potem i tak wyszło szydło z worka. Straszne rozczarowanie. Więc w 2016 stawiam na jakość. Ilość też ma znaczenie, ale chciałabym powrócić do wspaniałej serii książek, bo wiem, że sporo dobrych rzeczy przede mną, powieści których nie czytałam, reportaży. Więc zapraszam was wszystkich i siebie też na wspólną podróż literacką. Będzie mnie motywować - a ja was. Super sprawa, nie?<br />
<br />
W każdym razie - mam w planach przeczytać 52 książki (co najmniej), poza tym aktywnie brać udział w <a href="https://www.facebook.com/groups/743535105772081/">Tygodniowych wyzwaniach książkowych</a> oraz w <a href="https://www.facebook.com/groups/1661261257478792/">Mini maratonach czytelniczych</a>. Chcę również śledzić nowości i zbierać polecenia.<br />
<br />
No, to może zacznijmy. Ale nie od początku - oj nie! Zaczniemy do trzeciej książki w tej roku, którą właśnie kończę, zostało mi parędziesiąt stron, ale opinię napisać mogę, ponieważ powieść już czytałam. Jak słusznie się można domyślić jest to powieść Stanisława Dygata "Pożegnania".<br />
<br />
Ciężko mi określić czy książka i jej ekranizacja są popularne. Ja znam i jak ja coś znam to sądzę, że każdy zna. Ot, taka przypadłość niewyleczalna. Ale może wy mi powiecie - popularne? Ja na film trafiłam "przypadkiem". Zaczynałam studia, miałam dużo czasu wolnego i mało pieniędzy. Lokalne łódzkie kino przy Muzeum Kinematografii organizowało dość często darmowe pokazy różnych filmów, z okazji festiwalów czy innych rzeczy. Zobaczyłam w internecie, że będą "Pożegnania" to sobie pojechałam, nie przeczytałam nic o fabule, w ogóle nie wiedziałam na co się wybieram. (Nie zawsze miałam tyle szczęścia co przy "Pożegnaniach", kiedyś trafiłam na węgierski dramat, w którym do teraz nie wiem o co chodziło!)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://fototeka.fn.org.pl/public/cache/1-F-355-30-632x.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="http://fototeka.fn.org.pl/public/cache/1-F-355-30-632x.jpg" border="0" src="http://fototeka.fn.org.pl/public/cache/1-F-355-30-632x.jpg" height="440" title=""Pożegnania" Wojciech Jerzy Has, 1958 rok" width="640" /></a></div>
<br />
Ale zakochałam się w tym filmie. Absolutnie. Po prostu. Miłość od pierwszego wejrzenia. Nie wiem, co mnie w nim uwiodło, ale podejrzewam, że wszystko. Świetna historia, aktorstwo i scenografia, do tego przepiękne zdjęcia. A i jeszcze muzyka. "Pożegnania" szybko awansowały na pierwsze miejsce w moim osobistym rankingu. Dowiedziałam się, że mój nowy ulubiony film to de facto ekranizacja powieści Stanisława Dygata, którego kojarzyłam przede wszystkich ze skandali obyczajowych z książek Kopra. Ale postanowiłam, że sięgnę po pierwowzór, chociażby z ciekawości (mimo wszystko się bałam, że dostanę inną historię i moje uczucie pryśnie jak bańka mydlana). Okazja do powtórzenia sobie tej niezwykłej historii pojawiła się nieoczekiwanie. Upatrzyłam powieść na kiermaszu, dokładnie za jeden polski złoty. Wzięłam bez wahania. I powiem wam tak, w książce też się zakochałam. Okazała się fenomenalna. Oczywiście, film i książka różnią się od siebie. Interpretacja Hasa nie ma części paryskiej, na przykład. Ale to w ogóle nie o to chodzi. Książka i film to niby takie same, ale tak naprawdę inne historie. Obie piękne i poruszające, pełne goryczy, smutku i bólu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://fototeka.fn.org.pl/public/cache/1-F-355-40-632x.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="http://fototeka.fn.org.pl/public/cache/1-F-355-40-632x.jpg" border="0" src="http://fototeka.fn.org.pl/public/cache/1-F-355-40-632x.jpg" height="470" title=""Pożegnania" Wojciech Jerzy Has ,1958 rok" width="640" /></a></div>
<br />
Powtórzyłam ją na początku tego roku z jednego powodu, na grupie tygodniowych wyzwań książkowych pojawiło się zadanie - książka sprzed 1960 roku. "Pożegnania" zostały wydane w 1948, czyli pasowały. Od razu ucieszyłam się na ten powrót, jest to dla mnie czysta przyjemność, mimo że opowiedziana historia nie jest łatwa.<br />
<br /></div>
Maria Włodarskahttp://www.blogger.com/profile/17430104865609671377noreply@blogger.com0