czwartek, 11 lutego 2016

Lato przed zmierzchem - Doris Lessing #10




Cześć i czołem, panowie i panie!


Powiem tak, zbierałam się do tej recenzji jak koń pod górkę. Ze swojej winy, przede wszystkim. Miałam dość duży problem, żeby powieść skończyć, nie szło mi czytanie, nie potrafiłam przysiąść nawet na chwilę, żeby przeczytać te ostatnie 100 stron. Bo tak naprawdę nie wiem, czy powieść mi się podobała, czy nie. Mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony - fakt, historia był bardzo poruszająca, ale z drugiej strony przeszkadzała mi ta cała inteligenckość, przypadkowość. Jakby w tej książce Lessing powiedziała za dużo, przy rozciąganiu fabuły. To kolejny zarzut - wszystko się ciągnie. W ramach wyjaśnienia, ja lubię statyczne książka, ale ta po prostu jest "ciągnąca się", akcja dzieje się powoli, a jednak gna na przód. Bohaterka podejmuje decyzje nagle, a potem mamy całkowity zastój. Nie wiem, naprawdę nie wiem. 


Oczywiście, nie będę tak skrajna w opiniach jak użytkownicy portalu lubimyczytać, bo nie uważam, żeby to była beznadziejna powieść, ani genialna, sądzę, że tkwi ona gdzieś po środku. Fabularnie jest bardzo interesująca: główna bohaterka - Kate - ma 45 lat, męża i czworo dzieci. Mieszka w podmiejskiej wilii, zajmuje się domem, dziećmi. I z każdym dniem swojego życia uświadamia sobie, że jest po prostu "niańką", "sprzątaczką", "kucharką", że nie ma już jej jako "Kate" tylko pozostała pusta skorupa. Dodatkowo, wszyscy z jej rodziny wyjeżdżają z rodzinnego domu, który dodatkowo ma zostać wynajęty. I Kate odzyskuje wolność i traci wszystko, to, co miała, co prawda tylko na parę miesięcy, ale jednak. 

To moje kolejne spotkanie, więc wiem, że z tą autorką trochę balansuję na granicy lubię/nie lubię. Jej powieści albo bardzo mi się podobają, albo koszmarnie nudzą i męczą. Niestety, muszę to napisać. "Opowieści afrykańskie" czytałam z zapartym tchem i pamiętam, że nie mogłam się oderwać. Natomiast "Złoty notes" jakoś był obok mnie i po prostu nie poczułam ani trochę tej historii. "Alfred i Emily" także wspominam bardzo dobrze. I nie ulega wątpliwościom, że Doris Lessing to bardzo inteligentna i fascynująca osobowość. Notki biograficzne o niej, z tyłu książki, zawsze czytam i zawsze jestem pod wrażaniem. Ale sądzę, że "Lato przed zmierzchem" to nie jest do końca to, co do mnie trafia. Nie chodzi o problematykę, ta zbiła mnie z nóg i przeraziła, zaczęłam się zastanawiać się, czy mnie to też czeka, czy moje przyszłość jest aż tak nieuchronna. Coś mi w tej powieści jednak nie pasuje, mam takie poczucie, że jest trochę zbyt zmieszana, pomieszana i rozmieszana. 

Ale bardzo mi się podobał jeden fragment, kiedy Kate wróciła już do Londynu. Pewnego dnia przeszła obok robotników ładnie ubrana, uśmiechnięta, uczesana i oni gwizdali i krzyczeli do niej. Po paru chwilach znów poszła w ich stronę, przygarbiona, rozczochrana i przygaszona i nawet na nią nie spojrzeli. Trafiła mnie ta scena, ponieważ bardzo trafnie opisuje miejsce kobiety wśród mężczyzn. Albo kobieta jest atrakcyjna seksualnie i jest dostrzegana, albo nie - i wtedy jest niewidzialna. Dość bolesne spostrzeżenie, prawda?


11/20 w skali Marii 

Autor: Doris Lessing || Tytuł: Lato przed zmierzchem || Wydawnictwo: W.A.B. || Rok wydania: 2008 || Liczba stron: 336 || Kategoria: literatura współczesna

4 komentarze:

  1. O autorce słyszę pierwszy raz - zatem i z książką nie miałam dotychczas styczności, ale... chyba nie czuję, by miało się to zmienić. Fabuła specjalnie nie intryguje, a że też historia nie jest pozbawiona wad, najprawdopodobniej w ogóle się nie będę Lata przed zmierzchem szukać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli chodzi o Lessing to z całym sercem polecam "Opowieści afrykańskie", są naprawdę dobrze napisane i interesujące :)

      Usuń
  2. Jakoś nie w tematyce Vandrera. A co do użytkowników Lubimy czytać, potrafią być bardzo skrajni:)

    OdpowiedzUsuń
  3. nie czytałam tej książki ale nie może kiedyś hehe Zapraszam na bloga

    OdpowiedzUsuń